Quantcast
Channel: Kuchnia Pysznościowa- blog kulinarny
Viewing all 667 articles
Browse latest View live

282. Makowiec z jabłkami specjalnie na święta od mamy Krysi

$
0
0
W zasadzie z wszelkimi wypiekami z makiem mam jeden problem. Nie jadam ich praktycznie poza domem, bo zawsze mam wrażenie, że cały mak powchodził mi między zęby. I jak tu żyć potem, jak gęby nie można otworzyć, ani się uśmiechnąć, ani nic. Święta jednak mają to do siebie, że je tradycyjnie spędzam w domu z dostępem do łazienki :) Makowca mogę jeść więc spokojnie. Tym bardziej, że ta wersja mamy Krysi jest według mnie lepsza od wszystkich innych, bo oprócz maku jest pełna jabłek, a dzięki temu jest wilgotniejsza. Jedna maruda co prawda zamarudziła, że według niego za mało jest maku w maku, ale widocznie koneserem makowca jest, bo reszta nie marudzi tylko wcina aż miło.

MAKOWIEC Z JABŁKAMI:
(proporcje przewidziane są na dużą blachę makowca-ja używałam takiej o wymiarach 30x50cm)
CIASTO:
-300g mąki pszennej
-2 żółtka
-100g cukru
-125g masła
-trochę śmietany
-1 łyżeczka proszku do pieczenia

MASA MAKOWA:
-300g maku
-niecałe pół kilo jabłek
-250g cukru
-6 jajek
-6 łyżek kaszy manny
-2 łyżeczki proszku do pieczenia
-kostka masła

1. Z podanych składników zagnieść kruche ciasto-nie powinno się za bardzo lepić do rąk. Schłodzić  w lodówce.

2. W czasie gdy ciasto się chłodzi sparzyć mak (w sensie przelać go wrzątkiem kilka razy), a następnie zemleć w maszynce do mięsa co najmniej trzykrotnie. Jabłka obrać i zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Żółtka oddzielić od białek, z których ubić pianę na sztywno. Żółtka utrzeć z cukrem i masłem, następnie dodać do nich mak, kaszę i jabłka (oraz proszek do pieczenia). Na koniec delikatnie wmieszać w całą masę pianę z białek. 

3. Schłodzone ciasto rozwałkować na grubość ok. 0,5-1cm, przełożyć je do przygotowanej blaszki, a na wierzch wylać masę makową. Piec w piekarniku rozgrzanym do 180st, przez około 45-50 minut. Po wystudzeniu makowca można go polukrować lub oblać roztopioną czekoladą.

SMACZNEGO!


283. Świąteczne śledzie w sosie z maślanki i jogurtu

$
0
0
Gdzieś wyczytałam, że do śledzi podobno trzeba dorosnąć. No to ja chyba właśnie dorosłam. Ewentualnie ten Niedźwiadek w moim brzuchu ma ochotę na śledzie i tak mi to komunikuje (a ochotę na różne rzeczy i fantazję w komponowaniu posiłków to on/ona ma). Grunt, że pierwszy raz w życiu nie tylko jem śledzie, ale również sama je przygotowałam. Czym wywołałam falę zdumienia wśród rodziny, a Miśkosław nawet stwierdził, że zdecydowanie dobry wpływ ma na mnie ciąża i się nie spodziewał aż tak pozytywnych rezultatów. 
Tak więc pierwsze w życiu śledzie w maślance i jogurcie mam już zrobione...a drugi raz będzie już na święta, bo są tacy co zamówili je sobie w ramach prezentu pod choinkę.

ŚLEDZIE W MAŚLANCE I JOGURCIE:
-300g filetów śledziowych a'la matias (można też użyć po prostu filetów z solonego śledzia, ale są bardzo intensywne w smaku mimo płukania ich w wodzie i jeszcze trzeba się pomęczyć z oddzielaniem ich od skóry)
-4-5 ogórków kiszonych
-1 duże kwaśne jabłko
-1 spora cebulka
-niepełna szklanka jogurtu naturalnego
-niepełna szklanka maślanki
-2-3 liście laurowe
-kilka ziarenek ziela angielskiego
-świeżo zmielony pieprz

Przygotowanie tych śledzi jest w zasadzie banalnie proste....tylko trzeba zacząć całą operację 2 dni przed imprezą. Cebulkę obrać i posiekać bardzo drobno, tak samo przerobić jabłko i ogórki kiszone. Śledzie pokroić w małe kawałeczki, takie na jeden kęs. Wymieszać ze sobą dokładnie maślankę z jogurtem i dużą ilością pieprzu, liśćmi laurowymi i zielem angielskim. 
W dużej misce lub słoiku zacząć układać naprzemienne warstwy ze śledzi oraz mieszanki cebulowo-ogórkowo-jabłkowej. Nie dociskać i nie ugniatać tego wszystkiego za bardzo, bo na końcu należy całość zalać sosem z maślanki i jogurtu, który musi swobodnie wpływać i opływać wszystkie składniki.
Tak przygotowane śledzie wstawić do lodówki na mniej-więcej 2 dni, od czasu do czasu trzeba dobrze zamieszać w całości.
Do podania wystarczy chleb pieczony przez tatę i już :)

SMACZNEGO!

284. Kruche babeczki z makiem i wiśniami, alternatywa dla makowca

$
0
0
Wariacji na temat makowca świątecznego ciąg dalszy. Wszystko dlatego, że według mnie taka zwykła strucla makowa to po jednym dniu jest strasznie sucha i w ogóle jakoś mi nie odpowiada. Tak więc po tarcie makowej, makowcu z jabłkami i bułeczkach drożdżowych z makiem, przyszedł czas na kruche babeczki z makiem i wiśniami w środku. 
Trochę jest przy nich babrania się, ale jak się znajdzie pomocnik ogarnięty to idzie w miarę szybko. Efekt wart jest brudnej kuchni i całej sterty naczyń w zlewie, bo zadowala nawet najbardziej wybrednych. Te babeczki przeszły nawet test u najbardziej krytycznej osoby wśród naszych krewnych i znajomych....Swoją drogą ostatnio często pojawiają się testerzy u nas w domu, chyba się dowiedzieli że sprawdzam nowe przepisy przed świętami :)

KRUCHE BABECZKI Z MAKIEM I WIŚNIAMI:
CIASTO:
-300g mąki pszennej
-2 żółtka
-100g cukru
-125g masła
-trochę śmietany
-1 łyżeczka proszku do pieczenia


NADZIENIE MAKOWE:
-1500g maku
-2 jabłka
-100g cukru
-2 jajka
-2 łyżki kaszy manny
-1 łyżeczka proszku do pieczenia
-pół kostki masła
-garść wiśni (mrożone sprawdzają się idealnie)

1. Z podanych składników zagnieść kruche ciasto-nie powinno się za bardzo lepić do rąk. Schłodzić  w lodówce.

2. W czasie gdy ciasto się chłodzi przelać mak wrzątkiem kilka razy, a następnie zemleć w maszynce do mięsa co najmniej trzykrotnie (zapewne szybciej byłoby skorzystać z gotowej masy makowej ale jakoś chyba wolę się i rodzinę trochę pomęczyć, bo taka wersja nam bardziej smakuje). Jabłka obrać i zetrzeć na tarce o grubych oczkach. Żółtka oddzielić od białek, z których ubić pianę na sztywno. Żółtka utrzeć z cukrem i masłem, następnie dodać do nich mak, kaszę i jabłka (oraz proszek do pieczenia). Na koniec delikatnie wmieszać w całą masę pianę z białek. 

3. Przygotować sobie foremki do babeczek. Schłodzone ciasto rozwałkować ciasto na grubość ok. 0,5cm. Za pomocą jednej z foremek lub szklanki wykrawać kółka z ciasta. Połowę z nich użyć jako spód babeczek. Następnie do każdej nałożyć po łyżeczce makowego farszu oraz wepchnąć w środek wiśnię. Drugą połowę krążków z ciasta użyć jako wierzch babeczek. Dokładnie zlepić ze sobą obie części ciasta (można użyć białka do lepszego zlepienia ale nie jest to koniecznie). Gotowe babeczki włożyć do piekarnika rozgrzanego do 180st, na około 10-15 minut (aż będą lekko zarumienione).

4. Po ostudzeniu babeczek wyjąć je z foremek, można obsypać je cukrem pudrem lub polukrować.

SMACZNEGO!


Tort dla prawdziwego faceta, z domem, drzewem i blond niewiastą

$
0
0
Przed świętami większość ludzi buduje chatki z piernika, ja idę pod prąd i mówię temu stanowczo nie. Ja buduję tort z biszkopta, masy kremu, wiśni i masy cukrowej. Obok domu posadzę kasztanowca i jeszcze ściągnę do niego blond laskę, żeby mogła w nim mieszkać. Dom miał ceglastoczerwony dach i miodowe ramy okienne, a do tego garaż na miliard samochodów. A wszystko było robione według prawdziwego, żywego projektu budowlanego :)


285. Pyszny piernik z powidłami i kremem śliwkowym

$
0
0
Po kilku alternatywnych wersjach świątecznego makowca przyszła kolej na piernik. Zazwyczaj to mama Krysia szalała w tej kwestii w kuchni, robiąc tradycyjny piernik z bakaliami. To taki rodzaj piernika, który jak się robi to trzeba (zgodnie z wieloletnią tradycją) najpierw zamieszać ręką 500 razy w prawą stronę, potem ze 150 razy w lewą, potem wsypać całą górę bakalii (którą wcześniej jakiś kopciuszek posiekał na drobne kawałeczki), a na koniec upiec i trzymać kilka tygodni zanim będzie go można zjeść. 
Hm.....no cóż! Chyba wspominałam już kiedyś, że ja jestem lekko leniwa i jakby nie do końca cierpliwa. Tak więc ja sobie wymyśliłam inną trochę wersję. Spód piernika jest wykonany według mojego ulubionego przepisu na pierniczki, które nie muszą leżakować, więc od razu są miękkie. Natomiast na wierzchu piernika jest warstwa powideł śliwkowych, na nich krem śliwkowy, a całość oblana jest gorzką czekoladą. Dla niecierpliwych ten piernik śliwkowy jest idealny, bo tylko jeden dzień trzeba czekać na konsumpcję :)


PIERNIK Z POWIDŁAMI I KREMEM ŚLIWKOWYM:
(proporcje są przewidziane na blaszkę o wymiarach ok. 25x35cm)
CIASTO:
-500g mąki pszennej
-pół szklanki cukru
-pół szklanki śmietany
-4 żółtka i 2 białka
-szczypta soli
-1 czubata łyżeczka sody oczyszczonej
-2 czubate łyżki ulubionej mieszanki przypraw do piernika
-pół kostki masła
-4-5 łyżek miodu

KREM ŚLIWKOWY:
-duży słoik powideł śliwkowych
-2 szklanki śmietanki kremówki
-chlust esencji waniliowej
-2 łyżeczki żelatyny

-tabliczka gorzkiej czekolady i łyżka masła na polewę

1. Ciasto proponuję zacząć robić wieczorem, bo musi kilka godzin poleżakować w chłodnym miejscu, np. przez całą noc. 
Miód podgrzewać w rondelku razem z przyprawami, aż do zagotowania, potem zdjąć go z ognia. Do śmietany dodać sodę i poczekać, aż zacznie rosnąć. W międzyczasie białka ubić na sztywną pianę z solą. Następnie dodawać stopniowo cukier, a potem żółtka. Do tej mieszanki, nie przerywając mieszania, dodać przesianą mąkę, następnie miód z przyprawami i na koniec śmietanę z sodą. Nie należy się przejmować, że ciasto jest dosyć rzadkie. Zgęstnieje w trakcie kilku godzin leżakowania. 

2. Po czasie leżakowania ciasta w lodówce (lub innym chłodnym miejscu), rozwałkować je na grubość ok. 1cm i przełożyć do blaszki. Wstawić do piekarnika rozgrzanego do 180st, na około 20 minut. 
Nadmiar ciasta proponuję rozwałkować na grubość ok. 0,5cm i wykroić małe pierniczki, które następnie należy piec w 170st, przez około 10 minut :)

3. Jeszcze gorące ciasto należy posmarować w miarę równomiernie kilkoma łyżkami powideł śliwkowych.
4. Kiedy ciasto już ostygnie żelatynę namoczyć w odrobinie zimnej wody, a następnie dokładnie rozpuścić w odrobinie wrzątku (50ml, czyli trochę więcej niż kieliszek do wódki wystarczy). Śmietankę ubić na sztywno z odrobiną esencji waniliowej. Dodać do niej 3-4 łyżki powideł śliwkowych, chyba że ktoś lubi bardzo słodkie kremy i ciasta to niech doda więcej. Dolać do kremu śliwkowego żelatynę i dokładnie wymieszać. Gotowy krem wylać na piernik, a całość wstawić do lodówki.

5. Kiedy krem śliwkowy zgęstnieje można przygotować polewę czekoladową. Wystarczy po prostu rozpuścić w kąpieli wodnej czekoladę z odrobiną masła, a następnie taką mieszanką polać wierzch piernika. Znowu wstawić całość do lodówki i najlepiej poczekać kilka godzin, aż całość się zwiąże ze sobą.

SMACZNEGO!


286. Miodowe espresso con panna specjalnie na zimę

$
0
0
Dawno temu, tak dawno że najstarsi wikingowie tego nie pamiętają, nie lubiłam kawy. Potem poszłam na studia i nauczyłam się pić lurę z automatu. Jeszcze troszeczkę później zaczęłam pracować w różnych ciekawych miejscach, gdzie nauczyli mnie pić porządną kawę, a nawet posłali na kurs dla baristów.
Od tego czasu minął czas jakiś, kawę piję w ilościach hurtowych bo lubię bardzo. Co chwilę dokupuję sobie jakieś miłe akcesoria i różne syropy smakowe, żeby mi jeszcze bardziej kawa smakowała. I tu następuje pewien mały problem. Z małym Niedźwiadkiem w brzuchu nie mogę już pić tyle kawy co poprzednio (czyt. nie mogę jej pochłaniać hektolitrami). Jednak zdrowy rozsądek, poparty w tym przypadku zdaniem lekarza, podpowiada mi że tak całkiem nie muszę rezygnować z ulubionego napoju. Niedźwiadek może nie uzna mnie kiedyś za wyrodną matkę, jeśli raz na jakiś czas wypiję sobie porządną, pysznościową kawę, zamiast tylko ciągle męczyć się z herbatą. 
Lubię od czasu do czasu łyknąć szybciutko filiżankę espresso, a teraz żeby mi się Niedźwiadek za bardzo nie pobudził w brzuchu i nie kopał mamusi za bardzo, dodaję trochę np. bitej śmietany do małej czarnej. Wychodzi z tego espresso con panna, a jak dodam jeszcze trochę innych dodatków to już całkiem mam świąteczną, zimową wersję tej kawy.

MIODOWA ESPRESSO CON PANNA:
-filiżanka świeżo zaparzone espresso
-łyżeczka miodu
-odrobina esencji waniliowej
-trochę bitej śmietany
-cynamon

Do filiżanki z espresso dodać miód i wanilię. Dokładnie zamieszać, a na wierzch kawy nałożyć trochę (tak około czubatej łyżeczki a nie 5 łyżek). Wisienką na torcie w tym przypadku jest szczypta cynamonu na wierzchu bitej śmietany.
A jako dodatek proponuję do kawy pyszne pierniczki :)

BON APPETIT!


Tort urodzinowy dla bliźniaków

$
0
0
Bliźniaki to podwójne szczęście dla rodziców (chociaż nie ukrywam że się cieszę z faktu że Niedźwiadek w moim brzuchu jest jeden). Jak podwójne szczęście to i podwójny tort. Chociaż Julka i Antek w rzeczywistości wyglądają zdecydowanie lepiej to i tak z tego co wiem tort zrobił furorę :)

287. Tradycyjne uszka z grzybami do barszczu wigilijnego i kilka pomysłów na szybki prezent

$
0
0
Praktycznie wszystkie wigilijne dania lubię bardzo, ale barszcz z uszkami zajmuje topowe miejsce wśród tych ulubionych (tuż obok kapusty z grzybami). W tym roku mam takiego farta, że mam szansę załapać się na podwójną porcję tego specjału na dwóch wieczerzach wigilijnych. 
Co by nie było tradycyjnie co roku razem z mamą Krysią lepiłyśmy i tworzyłyśmy najpyszniejsze na świecie uszka. Chociaż nie ukrywam, że w tym roku to mi bardziej stacjonarna rola przypadła, bo brzuch już ciąży trochę. Ale funkcja gotowacza i próbowacza jest również bardzo ważna. W końcu kontrola jakości każdej partii uszek musiała być przeprowadzona.

USZKA Z GRZYBAMI:
(proporcje są orientacyjnie podane na ilość uszek która nasyci 14-15 głodnych gości)
CIASTO:
-ok. 0,5kg mąki pszennej
-1 jajko
-ok. 0,25l wody
-duża szczypta soli

FARSZ:
-ok. 0,25 kg suszonych grzybów
-1 średnia cebula
-sól, pieprz

1. Przygotować farsz grzybowy. Grzyby najpierw namoczyć w zimnej wodzie, a potem gotować ok. pół godziny, aż zmiękną. Posiekać je w bardzo drobną kosteczkę (ponoć niektórzy ludzie nie będący aż takimi wyznawcami tradycji jak my przepuszczają grzyby przez maszynkę do mięsa). Cebulkę obrać i również bardzo drobno posiekać. Na patelni rozgrzać trochę oleju lub masła, zeszklić cebulę, dodać do niej grzyby i wszystko razem przysmażyć. Doprawić do smaku solą i pieprzem (dosyć dużą ilością pieprzu).

 2. Z podanych składników zagnieść elastyczne ciasto, które nie powinno się kleić do rąk. W razie potrzeby dolać trochę wody lub dosypać mąki.

3. A teraz najtrudniejszy punkt programu czyli lepienie uszek. Za pomocą małej szklaneczki lub kieliszka (u nas w użyciu był kieliszek do wina) wycinamy kółka z cienko rozwałkowanego ciasta. Na każdy krążek należy nałożyć trochę, ok. łyżeczkę, farszu. Następnie zlepić całość jak pieroga, następnie tą falbankę pierogową zagiąć i przykleić do pieroga, żeby nie sterczała. Całość takiego pierożka zawijamy wokół palca i sklejamy dwa końce, tak żeby falbanka była w środku zagięcia. Brzmi kosmicznie, ale po kilku uszkach dochodzi się do wprawy.

4. Tak przygotowane uszka wrzucamy małymi partiami do dużej ilości wrzącej i mocno osolonej wody. Po wrzuceniu delikatnie należy zamieszać, żeby żadne uszko nie przykleiło się do dna garnka. Gdy wypłyną na wierzch, trzeba poczekać jeszcze ok. minuty i wyłowić je łyżką cedzakową. Przekładamy na talerze lub miski tak żeby leżały dosyć luźno i nie zlepiały się.
*cały ten proces można wykonać kilka dni (lub nawet tygodni) wcześniej, a gdy uszka wystygną przełożyć je do torebki lub plastikowego pudełka i zamrozić do czasu gdy będą potrzebne.

SMACZNEGO!
 

W tym roku trochę przycwaniakowałam i pierwszy raz w życiu mam gotowe wszystkie prezenty na kilka dni przed czasem. Nawet zapakowane są. Gdyby jednak ktoś miał jeszcze coś do kupienia i nie wiedział co ma kupić poniżej kilka moich książkowych (bo książka to prezent idealny) propozycji różnego sortu. Tak więc szybciutko do księgarni :)

-"Stulatek, który wyskoczył przez okno i zniknął"-Jonas Jonasson
genialna książka, pełna absurdalnego szwedzkiego poczucia humoru. Ja się popłakałam ze śmiechu czytając, a mama Krysia się silnie krztusiła. Zdecydowanie poprawia humor

-"Toskania dla początkujących"-Imogen Edwards-Jones
książek o pięknej Toskanii i sielskim życiu już było mnóstwo, za każdym razem bohaterki (bo to głownie kobiety były), były piękne, mądre, sympatyczne i utalentowane...tutaj główna bohaterka jest dokładnym przeciwieństwem tego opisu. Aż mi jej czasem żal, że jest taka paskudna. Za to jak się dobrze czyta z myślą że to nie moja mamusia jest taka upiorna.

-"Www.1939.com.pl"-Marcin Ciszewski
Historią aż tak bardzo się nie fascynuję. Nawet nigdy nie próbowałam dorównać chociażby bratu w jego wiedzy, więc wszelkie książki historyczne omijałam szerokim łukiem, a szczególnie te o II wojnie światowej. Ta jest inna. Przedstawiona w niej jest alternatywna wersja wojny, a dokładniej mówiąc Kampanii Wrześniowej, na tyle alternatywna, że to my wygrywamy ze szkopami...jak od razu się lepiej to czyta. A do tego autor jest zdolny na tyle, że aktualnie już kolejną jego książkę pochłaniam i wszystkie są silnie wciągające, wstrząsające i dramatyczne (jak również odrobinę romantyczne)

-"Jak znaleźć przepis na szczęście"-Barbara O'Neal
Ta i pozostałe książki autorki to lektury idealne dla kogoś kto nie może się denerwować i stresować. Bohaterki mają jakieś ciężkie przeżycia, ale zawsze obok jest wierny pies, który wysłucha i do którego można się przytulić. Wspaniały ukochany mężczyzna też się znajdzie. A ostatnia strona okraszona jest pocałunkiem i żyli długo i szczęśliwie. Łatwe, proste i przyjemne, znaczy się idealne na długie, ciemne i zimne wieczory.

-"Ojciec chrzestny"-Mario Puzo
Klasyka. Chociaż aktualnie nie jestem w stanie przeczytać całości, bo przez hormony za bardzo się wzruszam, to mimo wszystko w normalnym stanie polecam. Bo się dobrze czyta, jak dla mnie zdecydowanie lepsze niż film. 

-"Ciężarówką przez 9 miesięcy"-Kaz Cooke
Coś dla kobiet w ciąży i takich które ewentualnie zaczynają się przymierzać do posiadania potomstwa. Jedyny poradnik/nie-poradnik, który byłam w stanie przełknąć, bo napisany na luzie jak opowiadanie, a przy okazji naładowany informacjami.  Nie straszy, nie poucza, a rozśmiesza. Przynajmniej wiem, że przy porannych mdłościach nie tylko mi zdarzały się nieładne myśli.


288. Świąteczne ciasto cynamonowe z kawą i czekoladą dla zabieganych

$
0
0
Zdaję sobie doskonale sprawę z tego, że nie każdy jest tak popieprzony na punkcie kulinariów i tradycji jak ja i reszta mojej domowej ferajny. Nie każdy musi lubić stanie w kuchni i mieszaniezawzięte w garach. Nie każdy musi również być aż tak poukładany jak ja, że większość prac już jest zrobiona, albo przynajmniej dobrze zaplanowana...ok. po prostu mam dużo wolnego czasu więc pierwszy raz w życiu się tak ogarnęłam. 
Co by nie było jeśli ktoś nie ma ciśnienia na tylko i wyłącznie tradycyjne ciasta, albo talentu kulinarnego mu brakuje, a jednak chciałby jakoś zabłysnąć to proponuję upiec to ciasto cynamonowe z dodatkiem kawy i czekolady. Robi się go tylko i wyłącznie ze składników, które raczej każdy posiada w domu. Męczyć się nie trzeba, nawet żadnego miksera nie trzeba posiadać, bo mieszanie zwykłą trzepaczką wystarczy. 
Dla większego, świątecznego efektu przyda się jakaś świąteczna foremka. Ja swoją dostałam od pewnych "złodziei", którzy zakradli się do nas w noc przed Mikołajkami i jeszcze bezczelnie chichrali się w przedpokoju. Na całe szczęście wystraszyli się i nic nie ukradli, a za to zgubili kilka prezentów :)

CIASTO CYNAMONOWE Z KAWĄ I CZEKOLADĄ:
-szklana mąki pszennej
-niepełna szklanka cukru
-2 jajka
-3/4 kostki masła
-3/4 szklanki mleka
-5-6 łyżeczek mieszanki cynamonu i odrobiny gałki muszkatołowej
-2 czubate łyżeczki kawy rozpuszczalnej
-2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
-szczypta soli
-tabliczka gorzkiej czekolady
-ewentualnie trochę esencji waniliowej

dodatkowo do dekoracji: tabliczka gorzkiej czekolady+łyżka masła+kolorowa posypka 

1. Masło rozpuścić i odstawić do przestygnięcia. Czekoladę posiekać na drobne kawałeczki, wymieszać ją z połową cynamonu i kawą. 

2. Jajka roztrzepać i dokładnie wymieszać z mlekiem. Cały czas mieszając dodawać do nich cukier, a następnie mąkę, proszek do pieczenia, sól i cynamon (oraz ewentualnie wanilię). Na koniec dolewamy roztopione masło. Połowę tak przygotowanego ciasta przelewamy do przygotowanej foremki. Na ciasto równomiernie rozsypujemy mieszankę kawy z czekoladą, a następnie pokrywamy resztą ciasta. Ciasto wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 180st, na około 35-40 minut.

3. Gdy ciasto stygnie można przygotować polewę czekoladową. Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej razem z masłem. Gdy całość już będzie gładka, aksamitna i bez grudek oblać nią dokładnie ciasto. Na wierzch, do dekoracji można użyć jakiś ładnych posypek.

*w ramach urozmaicenia można zamiast cynamonu dodać mieszankę przypraw piernikowych, a zamiast lub dodatkowo do czekolady dodać orzechy, migdały lub suszoną żurawinę.

SMACZNEGO!


289. Rozgrzewająca czekolada z papryczkami chilli

$
0
0
Się wzięła i przyturlała do nas zima. Na ten mróz to nawet ocieplane termono-leginsy ciążowe, które dostałam od mamy Misia, nie do końca pomagają. W domu się zamknąć całkiem nie można, bo małego Niedźwiadka w brzuchu też w końcu trzeba wietrzyć. Do tego Warszawa (fragmentami) tak ładnie oświetlona jest, więc po zmroku nie pozostaje nic innego jak chwytać aparat w jedną a Misia złapać drugą łapkę. W ramach rozgrzewki proponuję wypić trochę gorącej czekolady z przyprawami i sporą szczyptą rozgrzewających płatków chilli. Wyśmienicie smakuje zarówno z kubasa termicznego zabranego ze sobą na spacer jak i po powrocie.

GORĄCA CZEKOLADA Z PAPRYCZKAMI CHILLI:
-ok. 150g gorzkiej czekolady
-pół szklanki śmietanki 30%
-2 szklanki mleka
-duża szczypta cynamonu, trochę gałki muszkatołowej, trochę suszonych płatków chilli

Mleko ze śmietanką podgrzewać na małym ogniu. Czekoladę pokruszyć na małe kawałeczki, odłożyć ewentualnie ze 2 kostki do dekoracji. Czekoladę wsypać do mleka ze śmietanką. Dodać również cynamon i gałkę. Całość zamieszać od czasu do czasu. Na koniec rozlać gorącą czekoladę do filiżanek/kubeczków czy co tam mamy pod ręką, a na wierzch każdej porcji zetrzeć na tarce trochę odłożonej czekolady i posypać chilli do smaku. 

SMACZNEGO!



 Poza Warszawską Starówką, Krakowskim Przedmieściem i Nowym Światem proponuję wam też spacer po pięknie oświetlonej ulicy Saskiej, oraz odwiedziny u misiów polarnych, które zadomowiły się pod cerkwią na Pradze.

Kilka powodów dla których moje dziecko mnie nie polubi

$
0
0
Źródło:https://500px.com/photo/5806571/sweet-dreams-by-nikolai-zinoviev?from=user
W tym roku czekają mnie dosyć rewolucyjne zmiany, dlatego też pierwszy wpis w tym roku jest początkiem moich ciążowych (i z czasem rodzicielskich) przemyśleń. Źli ludzie wspominają mi coś na temat tego, że zaraz skończy się rumakowanie, wysypianie się i ogólnie pojęty luz. Zaraz się zaczną kupki, pupki, papki i przeciery, a wszystko okraszone sporą dawką płaczu i paniką rodziców. Pożyjemy, zobaczymy.
Póki co jeszcze jest mi dość dobrze w stanie jakim jestem, a kiedy mdłości minęły to w ogóle już mi świetnie. Moją ulubioną rozrywką jest aktualnie oglądanie programów typu "Ciąża z zaskoczenia" i słuchanie przesądów ciążowych. Miśkosław się tylko wkurza, a ja z każdym kolejnym nowym przesądem mam powód do śmiechu. Jestem zafascynowana pomysłowością ludzi, którzy coś takiego wymyślają. Przesądów jest więcej niż ktokolwiek mógłby policzyć, a poniżej jest kilka wybranych przeze mnie perełek. Wychodzi mi, że już jestem złą matką, bo przez mnie dziecko będzie rude, chore, z miejmy nadzieję kręconymi włosami i krzywymi nóżkami, ale że będzie nadużywało alkoholu to może zapomni że to wszystko przez mamusię :)

-jeśli chcesz zajść w ciążę usiądź na miejscu po ciężarnej-teoria że ciąża może być zaraźliwa chyba jest prawdziwa. W rodzinie baby boom trwa w najlepsze i nasz Niedźwiadek wcale nie będzie jedynym maluchem z rocznika 2015.

-w trakcie jazdy autobusem lub samochodem musisz siedzieć przodem do kierunku jazdy bo inaczej czeka cię poród pośladkowy-kurcze pieczone, ja często jeżdżę metrem a tam się siedzi bokiem do kierunku jazdy, czyli....czeka mnie poród boczny chyba-na porodówce się ucieszą na pewno

-jeśli pijesz wodę albo skaczesz przez kałuże w ciąży to dziecko będzie miało wodogłowie-biorąc pod uwagę, że od samego początku suszy mnie niesamowicie i piję hektolitry wody i innych napojów w ciągu dnia, to niestety ale Niedźwiadek nie będzie miał łatwo....ale za to nad kałużami nie skaczę, bo jak tylko się pojawiają to zakładam kaloszki i nic mi jest straszne

-nie można farbować włosów w ciąży bo dziecko urodzi się rude- mój mały Niedźwiadek to ma tym bardziej przechlapane, bo nie dość że ja co kilka tygodni farbuję swoje odrosty, to jeszcze cały czas na kolor miedziano rudy....ale jeśli będzie dziewczynką i będzie mieć piękne rude włosy to przynajmniej zaoszczędzi w przyszłości na farbie do włosów :)

-jeśli ciężarna przytuli się do barana to maluch będzie miał kręcone włosy-cholera szukam jakiegoś barana i szukam i nigdzie znaleźć żadnego nie mogę do przytulenia, bo kręcone włosy bardzo mi się podobają

-jeśli ciężarna cierpi na zgagę to znaczy że dziecku rosną włosy-kolejny przesąd dotyczący włosów (ich jest chyba najwięcej), a biorąc pod uwagę moje samopoczucie i zgagę od samego początku, to Niedźwiadek ma już chyba futerko sięgające do samego pasa

-ciężarna nie może dzielić się jedzeniem bo zabraknie jej pokarmu dla dziecka-no cóż, w tym punkcie też Niedźwiadek będzie miał pod górkę, bo ja się ciągle z kimś dzielę jedzeniem i kogoś karmię. Całe szczęście, że aktualnie sklepy są dobrze zaopatrzone w sztuczne mleko

-ciężarna nie może siadać po turecku bo dziecko będzie miało krzywe nóżki-i znowu wtopa, bo mi jest najwygodniej teraz siedzieć po turecku, przynajmniej nic mnie nie ciągnie i nie przeszkadza

-ciężarna nie powinna zmywać naczyń, bo jak ochlapie sobie brzuch wodą to z dziecka wyrośnie alkoholik-a tutaj to rodzina się nie popisała, bo się jakoś nie wzrusza takim niebezpieczeństwem i co jakiś czas ustawia mnie na zmywaku

-ciężarna nie może patrzeć na zwierzęta bo dziecko będzie pozbawione mądrości/w gorszej wersji ciężarna nie może przebywać w towarzystwie kotów bo zarazi się toksoplazmozą-Niedźwiadek cały czas otoczony jest zwierzakami, a niektóre kocie księżniczki już teraz mruczą mu kołysanki do snu przytulając się zawzięcie do brzucha. O pozbyciu się kotów absolutnie nie ma mowy, bo toksoplazmozą nie można zarazić się po prostu przez przebywanie z nimi, czy głaskanie ich. Trzeba by zaprzestać mycia rąk po zmienianiu kuwety i w ogóle zmieniać je raz na kilka dni. Ale przy takich nawykach to zarażenie się czymkolwiek nie jest niczym dziwnym. Toksoplazmozą zaś tak naprawdę "łatwiej" się zarazić przez kontakt z surowym mięsem lub prace w ziemi, po których nie umyjemy dokładnie rąk.

A teraz bonus, mój ulubiony przesąd przez który prawie popłakałam się ze śmiechu:
nie wolno uprawiać seksu podczas ciąży bo dziecku mogą ropieć oczy....komentarz jest zbędny, dla dobra zdrowia i oczu czas na 9-cio miesięczny celibat :)

Źródło:https://500px.com/photo/64281475/mother%27s-love-by-anton-belovodchenko
 

290. Pomidory faszerowane po sycylijsku

$
0
0
Sezon imprez karnawałowych i wszelakich spotkań towarzyskich w pełni. Co prawda w tym roku to ja robię głównie za kierowcę dla różnych alkoholizujących się ludzi. Na samej imprezie zostaje mi wypijanie hektolitrów kawy, wody i herbaty i oczywiście pochłanianie hurtowych ilości jedzenia. Niedźwiadek ma chyba zdrowy apetyt po rodzicach, więc głód jest u mnie stanem permanentnym. Dlatego też na niektóre spotkania zabieram ze sobą jakąś dobrą, sycącą przekąskę...w przeciwnym wypadku wyczyściłabym szafki gospodarzy i istnieje obawa, że więcej by mnie nie zaprosili :) Ostatnio testowaliśmy faszerowane pomidory, z sardynkami, serem i przyprawami. Jak dla mnie wyszło super, bo w zasadzie po jednym już poczułam się lekko najedzona, a po dwóch to nawet pełna.

POMIDORY FASZEROWANE PO SYCYLIJSKU:
(proporcje w zasadzie są dowolne i każdy może sobie je modyfikować według gustu, dlatego podam orientacyjnie to co ja tam wrzuciłam)
-8 średniej wielkości pomidorów
-ok. 100g sardynek
-pęczek natki pietruszki
-średniej wielkości cebulka
-2-3 ząbki czosnku
-garść czarnych oliwek
-łyżka kaparów
-2 łyżki bułki tartej
-kulka sera mozzarella
-sól, pieprz, oliwa

 1. Pomidory umyć i delikatnie odkroić z góry cienką "czapeczkę". Za pomocą łyżeczki wydrążyć środek każdego pomidora. Miąższ i ścinki z pomidora posiekać na drobno i odłożyć na bok.

2. Posiekać w bardzo drobną kosteczkę cebulkę i zeszklić ją na odrobinie oliwy. Następnie dodać do niej posiekany czosnek oraz miąższ pomidorowy. Całość smażyć na małym ogniu, aż pomidory zamienią się w gęsty sos. W międzyczasie posiekać kapary, oliwki i natkę pietruszki. Dorzucić je razem z sardynkami i bułką tartą jak sos trochę odparuje i zgęstnieje. Doprawić całość do smaku solą i dosyć dużą ilością pieprzu. Tak przygotowanym farszem nafaszerować każdego pomidora (nadmiar farszu można wrzucić do kokilki i zapiec z serem). 

3. Mozzarellę zetrzeć na tarce. Posypać serem obficie na wierzchu każdego pomidora. Wstawić pomidory do piekarnika rozgrzanego do 170st, na około 20-30 minut. Według mnie najlepiej smakują na ciepło (bo najbardziej sycą), ale na zimno też są pyszne.

SMACZNEGO!

291. Wiedeńska tarta wiśniowa

$
0
0
Nie będę zanudzać was jakąś łzawą historyjką tym razem. Wszystko dlatego, że historia tego przepisu jest prosta jak drut. Ot, interesujący przepis wpadł w me chciwe łapki, przerobiłam go lekko według uznania i sprawdziłam czy faktycznie będzie pysznie. Sprawdziłam dwa razy, tak żeby mieć 100% pewności. Teraz pewność już mam, że ta tarta wiśniowa jest pyszna. Do tego ponoć jest wiedeńska, znaczy się światowa czyli lepsza :)

WIEDEŃSKA TARTA WIŚNIOWA:
CIASTO:
-1 szklanka mąki pszennej
-1/4 szklanki cukru
-szczypta soli
-1 żółtko
-70g zimnego masła
-łyżeczka śmietany 18%

NADZIENIE WIŚNIOWE:
-3 jajka
-50g masła
-pół szklanki cukru
-pół szklanki mąki pszennej
-pół szklanki mąki ziemniaczanej
-łyżeczka proszku do pieczenia
-szczypta soli
-skórka i sok z jednej cytryny
-2 garści mrożonych wiśni

+trochę cukru pudru do posypania ciasta 

1.Zagnieść w miarę szybko ciasto ze wszystkich podanych składników-nie powinno się kleić do rąk. Zawinąć je w kawałek folii spożywczej i wsadzić na pół godziny do lodówki. Po tym czasie wyjąć je i rozwałkować na grubość około 5 mm, a następnie przełożyć do formy do tarty o średnicy około 30cm i obciążyć ciasto np. suchym grochem. Piec w piekarniku rozgrzanym do 170st. przez około 15 minut. 

2. Oddzielamy żółtka od białek. Z białek i soli ubić sztywną pianę. Żółtka utrzeć z masłem i cukrem na puszystą masę. Cały czas ucierając dodać sok i skórkę z cytryny, oba rodzaje mąki i proszek do pieczenia. Na koniec delikatnie wmieszać białka do całości. Masę jajeczną przelać na podpieczony kruchy spód, na wierzchu równomiernie rozsypać wiśnie. Piec w ciut wyższej (ok.190st) temperaturze, przez około 25-30 minut. Wierzch powinien być podpieczony natomiast środek jeszcze lekko płynny.

3. Po ostudzenia ciasta można je posypać cukrem pudrem lub jeść tak po prostu.

SMACZNEGO!

292. Tortilla española, czyli bardzo sycące śniadanie

$
0
0
 Jak się ma mężczyznę, który uważa za najwspanialszy duet świata "jajo i majo", to się cały czas kombinuje co jeszcze ciekawego jajecznego można zrobić. Do tego nauczyłam się już, że trzeba mężczyznę z samego rana nakarmić solidnie, bo potem przynajmniej mniej marudzi i najedzony łatwiej zgodzi się na moje pomysły.
Co prawda dzisiejsze śniadanie przygotowywałam dla siebie i dla mamy Krysi, ale dzięki temu wiem, że jak (znacząco) zwiększę proporcję i dodam jeszcze ostre papryczki to Miśkosław będzie zadowolony. Oryginalny przepis przerobiłam też trochę według własnych potrzeb. Dotortilla española teoretycznie powinno się użyć ziemniaków surowych, pokrojonych w plasterki, które dopiero na patelni podsmażamy. Ja użyłam ziemniaków, które zostały mi z obiadu z poprzedniego dnia. Przynajmniej się nic nie zmarnowało i zagospodarowałam resztki. 

TORTILLA ESPAÑOLA:
(tutaj podaję proporcję na śniadanie dla dwóch skromnych niewiast, dla dorodnego mężczyzny proponuję zwiększyć proporcję co najmniej dwu krotnie)
-2 jajka
-2 łyżki ugotowanych i potłuczonych ziemniaków (ewentualnie 1 spory ziemniak pokrojony w plastry)
-1 mała cebulka
-natka pietruszki
-sól, pieprz, wędzona papryka w proszku, oliwa

Na patelni o dosyć głębokich brzegach rozgrzać trochę oliwy. Zeszklić na niej posiekaną na drobno cebulkę. Dodać do niej ziemniaki (w wersji ostrzejszej dodać też posiekane chilli) i oprószyć je dosyć obficie solą, pieprzem i papryką.W czasie kiedy ziemniaki będą się podsmażać roztrzepać jajka dokładnie i dodać do nich drobno posiekaną natkę pietruszki. Zmniejszyć ogień do minimum i wylać masę jajeczną na podsmażone warzywa. Kiedy jajka będą już lekko ścięte przewrócić omlet na drugą stronę (osobiście użyłam talerza większego od patelni na który najpierw przełożyłam omlet a potem z powrotem z talerza na patelnię przerzuciłam tylko już drugą stroną). Podsmażać omlet jeszcze chwilę z drugiej strony i zdjąć patelnię z ognia. Nawet jeśli jest nie do końca dopieczony to zdąży jeszcze "dojść" w ciągu kilku minut kiedy np. będziemy nakrywać do stołu.

*można też wybrać bardziej ściętą wersję omletu, następnie pokroić na małe kawałki i w każdy wbić wykałaczkę i mamy już małą przekąskę na spotkanie towarzyskie

SMACZNEGO!


293. Sałatka ze szpinakiem i żurawiną specjalnie dla ciężarnych

$
0
0
Przepis na tą sałatkę podpatrzyłam i bezczelnie ściągnęłam od swojej bratowej. Dobra ta zielenina jest bardzo, a do tego sycąca. Nie ukrywam, że fragment z "sycąca" jest dla mnie najbardziej przekonywujący ostatnio. Wszystko dlatego, że Niedźwiadek powoduje u mnie stan głodu absolutnego. 
Składniki sałatki są tak dobrane, że same z siebie tryskają zdrowiem i zbawienny wpływ mają nie tylko na mamę, ale też na malucha w brzuchu. Szpinak źródłem żelaza jest, kwasu foliowego, magnezu i w ogóle tylu różnych wspaniałości, że nic tylko go jeść garściami. Żurawina ma zbawienny wpływ na układ moczowy (oj w ciąży to trzeba dbać silnie o ten fragment). Ser pełen wapnia, którego jak za mało jest w organizmie kobiety to taki cwany maluch zabiera sobie z kości albo zęboli mamusi. No i jeszcze pestki słonecznika, żeby trochę tłuszczyku zdrowego było i żeby witaminy się miały w czym rozpuszczać. 
Bez sensu się rozpisywać co tam zdrowego jest, bo w zasadzie to zawodowo się tym nie zajmuje i są mądrzejsi w tej kwestii ode mnie. Grunt, że zieleniny w tym stanie jeść trzeba jak najwięcej i jak najbardziej różnorodnej. Możecie się więc spodziewać coraz więcej różnych pysznych różności, które ciężarnej są wskazane. 

SAŁATKA ZE SZPINAKIEM I ŻURAWINĄ:
(proporcje absolutnie dowolne i według uznania)
-świeże liście szpinaku
-garść suszonej żurawiny
-garść pestek słonecznika
-mała czerwona cebulka
-ser typu feta
-sól, pieprz, zioła prowansalskie, oliwa, odrobina miodu i soku z cytryny

Szpinak umyć i osuszyć. Cebulę pokroić w cienkie piórka, natomiast pestki słonecznika uprażyć na suchej patelni. Ser pokruszyć na drobne kawałki. Wszystkie składniki sałatki dokładnie wymieszać w dużej misce, natomiast w szklance rozmieszać wszystkie składniki sosu i polać nim sałatkę.

SMACZNEGO!


294. Krem waniliowy z gorącym sosem śliwkowym i kolejna smakowita lektura

$
0
0
Ciąża, na tym etapie na którym aktualnie jestem, to dla mnie głównie czas relaksu i rozpieszczania siebie Niedźwiadka. Nie powiem, I trymestr dał mi się na tyle we znaki, że już miałam dość, tylko cholera wycofać się z całego przedsięwzięcia nie było jak. Na całe szczęście teraz, póki brzuchol jeszcze nie ciąży jakoś wybitnie, mogę swobodnie wejść do kuchni i porobić jakieś przyjemne pyszności. Tworzyć różne cuda-wianki to ja lubiłam zawsze, ale zazwyczaj miałam na to czas tylko w weekendy albo wieczorami. Często jak zachciało mi się czegoś słodkiego to po prostu atakowałam półki sklepowe, bo już mi się nie chciało nic robić tylko jeść. Teraz zwolniłam wybitnie, jak to twierdzi Miśkosław "ciężarna czasu nie liczy", mogę więc sobie spokojnie postać przy garach i pomieszać jak trzeba. Zamiast więc wcinać kolejną paczkę ciastek, podczas lektury mojej nowiutkiej smakowitej książki, zajadam się kremem waniliowym z dodatkiem gorącego sosu śliwkowego i lodów. Pyszności i czysta rozpusta. Ale ja nie miałam żadnych noworocznych postanowień, że koniec ze słodyczami czy coś więc czuję się rozgrzeszona, że zajadam aż miło :)

KREM WANILIOWY Z SOSEM ŚLIWKOWYM:
KREM WANILIOWY (Crème patissière):
-2 laski wanilii
-3 żółtka
-2 szklanki mleka
-pół szklanki śmietanki 30%
-2 łyżki cukru trzcinowego

SOS ŚLIWKOWY:
-2 garści mrożonych śliwek
-pół szklanki wiśniówki
-pół szklanki soku wiśniowego
-1 łyżka miodu (albo cukru trzcinowego)
-szczypta cynamonu, kilka goździków, gwiazdka anyżu, 2-3 owoce kardamonu
+ewentualnie lody waniliowe (lub takie jakie lubicie) i trochę czekolady do dekoracji
 
1. Wszystkie składniki sosu śliwkowego wrzucić razem do rondelka i postawić na małym ogniu. Trochę czasu to zajmie, ale sos powinien zrobić się gęsty gdy płyny trochę odparują, a śliwki się rozpadną. Od czasu do czasu zamieszać, żeby każdy owoc dokładnie był pokryty sosem. 

2. Gdy śliwki się grzeją zacząć robić krem waniliowy. Laski wanilii naciąć wzdłuż i wydrążyć z nich ziarenka. Do małego garnuszka/rondelka wlać mleko, śmietankę i włożyć wanilię, zarówno strąki jak i ziarenka. Całość podgrzewać na małym ogniu, aż się zrobi się ciepłe. Żółtka utrzeć z częścią cukru. Nie przerywając ucierania dolać do nich stopniowo część z zagrzanego mleka (dosłownie kilka łyżek), a następnie wlać do całości mleczno-waniliowej mieszanki. Całość cały czas mieszać, aż do momentu gdy krem zgęstnieje. Trzeba bardzo uważać, żeby nasz krem waniliowy nie zaczął się gotować bo zrobią się w nim grudki (ja go raz albo dwa zdjęłam po prostu a palnika gdy długo nie chciał się zgęstnąć). 

3. Gotowy krem waniliowy (Crème patissière) nakładamy do pucharków, lub miseczek na zmianę z sosem śliwkowym. Na wierzchu można dodać kulkę ulubionych lodów i trochę startej czekolady

SMACZNEGO!

Uwielbiam czytać, przy jedzeniu i nie tylko. Ostatnio zdobyłam nową smakowitą lekturę "Piąty smak-rozmowy przy jedzeniu"Łukasza Modelskiego. Autor rozmawia w niej ze smakoszami z różnych stron świata. Nie są oni szefami kuchni, ale ich życie kręci się wokół (dobrego) jedzenia. Rozmowy są takie jak być powinny przy jedzeniu, spokojne, rzeczowe i mądre. A dodatkowo czytelnik dostaje też garść przepisów. Warto znaleźć czas na przeczytanie tej książki...i na spokojne zjedzenie czegoś pysznego też.

295. Razowe ciasto marchewkowe z pigwą i orzechami

$
0
0
Oprócz tego, że uwielbiam zbierać i kupować nowe kubki i filiżanki, kolekcjonuję też książki kucharskie i o jedzeniu. Często używam je nawet nie po to, żeby dokładnie odwzorowywać przepisy z nich, tylko żeby pooglądać sobie zdjęcia, poczytać przepisy i może dzięki temu wpaść na jakiś własny pomysł na danie.W okresie świątecznym i około świątecznym przybyło na mojej półce kilka ciekawych pozycji (najlepsze to według mnie "Moja francuska kuchnia"-Rachel Khoo i "What Katie ate"- Katie Quinn Davies). Za te książki więc złapałam jak znowu usłyszałam hasło...no weź coś upiecz bo nie ma w domu nic słodkiego. 
Padło na coś dobrego i przy okazji chyba w miarę zdrowego. U Rachel Khoo znalazłam ładne ciasto marchewkowe, które troszkę zmodyfikowałam. Zamiast wiórków kokosowych dodałam orzechy i pestki słonecznika, żeby Niedźwiadek w moim brzuchu dostał całe mnóstwo dobrych składników odżywczych, po których będzie się cudnie koncentrował, poprawi mu się pamięć i w ogóle będzie się rozwijał tak zdrowo, że hej. Dodatkowo jeszcze dodałam kwaskowatą konfiturę z pigwy, bo po cichu liczę że ocalało w niej chociaż trochę witaminy C i innych wspaniałości. Poza tym zwiększyłam ilość użytych marchewek, a niech sobie maluch powcina marcheweczkę, zdrowszy będzie.
A jak ktoś silnie dba o kalorie czy coś to niech zrobi ciasto w wersji podstawowej, chociaż ja wolę wersję na bogato. Nawet mój własny ojciec rzucił mi od niechcenia "no różne dobre ciasta robisz, ale to jest najlepsze". W sumie tatunio ma rację, dodać jeszcze kubek kakao i nic więcej do szczęścia nie trzeba :)

RAZOWE CIASTO MARCHEWKOWE Z PIGWĄ I ORZECHAMI:
-4-5 sporych marchewek
-2/3 szklanki brązowego cukru
-2 szklanki pszennej mąki razowej
-3/4 kostki masła
-2 łyżeczki cynamonu, trochę mielonego imbiru, kilka goździków, kilka owoców kardamonu, szczypta soli
-skórka otarta z 1 pomarańczy
-4 jajka
-kubeczek (150ml) jogurtu naturalnego
-2 czubate łyżeczki proszku do pieczenia

W wersji na bogato:
-szklanka śmietanki 30%
-szczypta cynamonu i chlust esencji waniliowej
-garść ulubionych orzechów i pestek np. słonecznika 
-słoik konfitury z pigwy (ewentualnie z jabłek lub wiśni)

1. Wszystkie przyprawy ucieramy w moździerzu. Marchewki obrać (ewentualnie dokładnie wyszorować jeśli mamy je z dobrego źródła) i zetrzeć na tarce o grubych oczkach.

2. Masło utrzeć na gładko z cukrem, przyprawami i skórką pomarańczową. Cały czas ucierając dodawać po jednym jajku. Następnie dodać jogurt, potem marchewkę, a na koniec mąkę z proszkiem do pieczenia. Tak przygotowane ciasto marchewkowe przelać do blaszki (używałam takiej o rozmiarach ok. 25x35cm) i wstawić do piekarnika rozgrzanego do 180st, na około 45-50 minut. Najlepiej sprawdzić wykałaczką czy ciasto w środku już jest suche. 

W wersji na bogato:
3. Najlepiej jeszcze ciepłe ciasto wyjąć ostrożnie z blaszki i przekroić na pół. Posmarować połówkę ciasta równomiernie konfiturą z pigwy i przykryć drugą połówką. Odstawić ciasto do wystygnięcia.

4. Gdy ciasto stygnie orzechy i pestki słonecznika posiekać w miarę drobno i uprażyć je na suchej patelni. Zimną śmietankę ubić na sztywno i wymieszać z cynamonem i wanilią. Gdy nasze ciasto marchewkowe już całkiem wystygnie posmarować jego wierzch cynamonowo-waniliową śmietanką, a jego wierzch obsypać orzechami i pestkami.

SMACZNEGO!

Niskokaloryczny styczeń

296. Śniadanie dla ciężarnej, pieczona owsianka z malinami i migdałami

$
0
0
Fanatykiem owsianki nigdy nie byłam, ale czasem lubiłam sobie od czasu do czasu na śniadanie ją zrobić. Zazwyczaj z dodatkiem owoców jakiś, albo miodu, orzechów, a najczęściej to kostkę lub dwie gorzkiej czekolady w nią wrzucałam. Z początkiem ciąży jednak trochę musiałam zmienić zwyczaje śniadaniowe, bo niestety ale od owsianki odrzucało mnie straszliwie (o dziwo kasza manna tak nie działała). 
Drugi trymestr jednak przyniósł szereg zmian, zdecydowanie wpływających pozytywnie na moje zwyczaje żywieniowe (już nie żywię się głównie lodami waniliowymi zmieszanymi z ogórkami kiszonymi). Mogę znowu jeść owsiankę i dużo innych pysznych rzeczy. Postanowiłam jednak trochę ją urozmaicić, bo zamiast po prostu ugotować to ją upiekłam w piekarniku. Dodatek kwaskowatych malin przełamuje słodycz całości, a migdały na wierzchu przyjemnie chrupią. W sumie taka miła pieczona owsianka może występować nie tylko jako śniadanie, ale również jako zdrowy, dietetyczny deser. 
Dodatkowo to śniadanie idealne nie tylko dla leniwej ciężarnej, która ma dużo czasu o poranku (i w ogóle w ciągu całego dnia), ale też dla zabieganych pracusiów. To dlatego, że płatki owsiane można nastawić do nasiąkania w mleku na całą noc, a w trakcie pieczenia o poranku jest czas na mycie czy inne poranne czynności.

PIECZONA OWSIANKA Z MALINAMI I MIGDAŁAMI:
(proporcje poniżej przewidziane są mniej-więcej na 2 kokilki średniej wielkości) 
-około pół szklanki płatków owsianych górskich
-szklanka mleka (albo nawet ciut więcej)
-1 jajko
-2-3 łyżeczki miodu (zależnie od upodobań)
-duża szczypta cynamonu
-garść malin albo innych ulubionych owoców
-garść płatków migdałowych

1. Wieczorem wsypać płatki owsiane do miski i zalać je mlekiem. Wstawić na całą noc do lodówki.
*można ominąć ten etap i po prostu wsypać płatki do mleka i reszty dodatków i tak piec, tylko najlepiej byłoby zamieszać kilka razy w trakcie pieczenia

2. Namoczone płatki owsiane rozmieszać dokładnie z miodem, jajkiem i cynamonem. Przełożyć do kokilek i do każdej włożyć po trochę malin. Kokilki wstawić do piekarnika rozgrzanego do 170st, na około 25 minut. Na ostatnie 5-10 minut w piekarniku dokładnie posypać wierzch owsianki płatkami migdałowymi. Jeść gdy jeszcze wszystko jest gorące, bo wtedy jest najlepsze :)

SMACZNEGO!


297. Bounty, ciasto czekoladowo kokosowe

$
0
0

Ktoś mógłby pomyśleć, że jak zaszłam w ciążę to taka strasznie rozsądna i zdrowo odżywiająca się zrobiłam. Więc na zakończenie tygodnia z samymi słodkimi przepisami, coś co również będzie jest słodkie i pyszne, ale już nie tryska tak zdrowiem jak ciasto marchewkowe albo zapiekana owsianka. No bo jednak 2 kostki masła i góra innych dodatków to nie jest kwintesencja racjonalnego odżywiania. Ale i na takie drobne szczegóły znalazłam metodę. Trzeba zgonić głodną rodzinę i znajomych i oni zjadają sporą część tego ciasta, a nam zostaje 2-3 kawałki pełne czekolady i kokosa i już jest ciut rozsądniej jeśli idzie o ilość pochłoniętych kalorii. 
Ile by tam strasznych rzeczy w środku nie było to przede wszystkim jest czekolada i kokos. Kokosek to spryciarz malutki, tak się ładnie przytula do tej czekoladowej części ciasta, że faktycznie wszystko razem smakuje jak popularny batonik bounty. Najlepiej jednak pozwolić im poromansować sobie i poprzytulać się do siebie co najmniej przez jedną noc, bo im dłużej ze sobą spędzą tym ciasto jest pyszniejsze.

BOUNTY, CIASTO CZEKOLADOWO KOKOSOWE:
(proporcje przewidziane są na blaszkę o wymiarach ok. 30x40cm)
CIASTO CZEKOLADOWE:
-kostka masła
-3/4 szklanki cukru trzcinowego
-2 szklanki mąki pszennej
-4 jajka
-4 czubate łyżeczki kakao
-2 czubate łyżeczki proszku do pieczenia
-spora szczypta soli
-trochę rumu ewentualnie esencji waniliowej (szczytem doskonałości byłaby tu esencja waniliowa zrobiona na rumie :) )

MASA KOKOSOWA:
-200g wiórków kokosowych
-pół litra mleka
-6 łyżek kaszy manny
-kostka masła
-2 łyżki cukru trzcinowego
-trochę rumu

POLEWA CZEKOLADOWA:
-3/4 szklanki śmietanki 30%
-tabliczka gorzkiej czekolady


1. Najpierw trzeba przygotować ciasto czekoladowe. Masło utrzeć z cukrem na gładką masę. Cały czas mieszając dodawać kolejno po jednym jajku, następnie rum (lub wanilię), a na końcu mąkę z proszkiem do pieczenia, solą i kakao. Ciasto przelać do przygotowanej blaszki i wstawić do piekarnika rozgrzanego do 180st, na około 20 minut. Po upieczeniu odstawić ciasto do ostygnięcia.

2. Kiedy ciasto ostygnie przygotować masę kokosową. Z mleka i kaszy manny przygotować gęstą kaszkę (w sensie podgrzewać większość mleka,  w pozostawionej resztce rozmieszać kaszę, a jak mleko w garnku zacznie się gotować to wlać kaszę i jeszcze chwilę całość potrzymać na gazie aż zgęstnieje). Gotową, gęstą i gorącą kaszę rozmieszać dokładnie z cukrem, rumem, masłem i wiórkami kokosowymi. Tak przygotowaną masę, gdy jeszcze jest gorąca, wylać na kakaowy spód ciasta. Całość znów odstawić do ostygnięcia. 

3. Polewę czekoladową zacząć przygotowywać od rozpuszczenia czekolady w kąpieli wodnej. Gdy już będzie dokładnie roztopiona i gładka, śmietankę ubić na sztywno. Do bitej śmietany dolać czekoladę i taką mieszanką dokładnie posmarować wierzch bounty. Całość wstawić do lodówki na kilka godzin. 

SMACZNEGO!

Tort ślubny z matrioszką

$
0
0
Dawno tortów nie lepiłam, no to dostałam zadanie specjalne. Tort ślubny/przedślubny, który musi dojechać na Ukrainę. Biała matrioszka, która rumieńce ma jak burakiem malowana wywołała zachwyt i okrzyki radości w moim domu. Mam nadzieję, że u nowożeńców też tak będzie :)
W końcu "ruska baba" wygląda jak najpiękniejsza w całej wsi, a do tego ma bardzo pyszne wnętrze z białej czekolady i wiśni. 
(Żałuję tylko, że nie udało mi się zrobić lepszych zdjęć, ale już zaraz trzeba ją było pakować na wyjazd).

Viewing all 667 articles
Browse latest View live