W ostatnią niedzielę mój rozkoszny bratanek miał chrzest. Ciotka się więc musiała postarać i coś ładnego ulepić z tej okazji. Zamówienie było, na buciki na torcie...trzeba się było nauczyć je składać, ale się udało (chyba). Reszta pomysłów rodziców młodego terrorysty co chwila się zmieniała. A ode mnie dostał malutką bombę,bo nie wiedzieć czemu jego osobisty ojciec coś przebąkuje, że młody terrorystą jest i spokoju rodzicom nie daje. Nawet padł pomysł, żeby na drugie imię dostał Ahmed :)
↧
Tort na chrzciny z bombą dla małego Ahmeda terrorysty
↧
273. Zupa krem z dyni
Dobra zimno się robi. I raczej dość ponuro też jest. Najchętniej nie wychodziłabym spod koca przez najbliższe kilka miesięcy, w sensie aż do wiosny (takie niedźwiedzie to mają super pomysł z tym snem zimowym). Na rozgrzewkę dziś, bo jednak czasem trzeba wyjść spod koca, zupa krem z dyni. Przepis przywieźli mi rodzice od mojej osobistej chrzestnej. Dosyć zabawnie jest odtwarzać smak, którego się nigdy nie próbowało. Udało mi się to dopiero po trzech latach prób i błędów. Warto było, bo strasznie smaczne to wyszło :)
ZUPA KREM Z DYNI:
(proporcje są przewidziane na mały kociołek zupy idealny dla wiecznie głodnej rodziny na 2 dni)
-2-3 kgdyni
-2-3 średniej wielkości ziemniaki
-3l bulionu warzywnego
-200g serka topionego
-duża szczypta kurkumy i słodkiej czerwonej papryki, mała szczypta gałki muszkatołowej i kminku, sól i pieprz
-ewentualnie kilka łyżek jogurtu greckiego do podania
Ziemniaki i dynię obrać i pokroić i we w miarę drobną kostkę. Bulion przelać do garnka, postawić na ogniu i wrzucić do niego warzywa. Gotować do momentu, aż warzywa będę już miękkie. Zestawić z ognia, odlać ok. pół szklanki bulionu i dokładnie zmiksować warzywa. W pozostawionym bulionie rozmieszać serki topione, wlać je do garnka ze zmiksowanymi warzywami. Całość postawić jeszcze na chwilę na małym ogniu i dodać przyprawy, z tym że kminek dodawać na samym końcu.
Do każdej porcji zupy można dodać trochę jogurtu greckiego (lub śmietany jeśli ktoś woli) i np. grzanki lub pestki dyni.
Do każdej porcji zupy można dodać trochę jogurtu greckiego (lub śmietany jeśli ktoś woli) i np. grzanki lub pestki dyni.
SMACZNEGO!
↧
↧
274. Ciągnik, ciasto ekstremalnie czekoladowe specjalnie na 2.urodziny bloga
Jak zwykle nawet nie zwróciłam w ogóle uwagi na to, że blog miał swoje urodziny. Tyle się dzieje w moim życiu kury domowej, że no naprawdę nie ogarniam. Więc jak już się wzięłam i zorientowałam to jednak postanowiłam coś miłego dla podniebienia upiec. Padło na ciasto naprawdę bardzo czekoladowe. Wybitnie fotogeniczne nie jest, bo się środek rozpływa, a tylko na zewnątrz jest chrupka skorupka. Dlatego polecam zrobić je w jakimś ładnym naczyniu i ewentualnie łyżką wyjadać, bez bawienia się w przenoszenie na talerz.
A co do urodzin blogowych to mogę tylko powiedzieć, że pomysły na przepisy na szczęście jeszcze mi przychodzą do głowy. Jak można było zauważyć przez ostatni rok, oprócz samych kulinarnych tematów, pojawiały się też relacje z większych i mniejszych wycieczek oraz zdjęcia moich tortowych dzieł. W najbliższym czasie pojawią się też wpisy z innej kategorii, ale powiązanej z kuchnią co nieco. Tak ogólnie co mam się oszczędzać, skoro mi się wywraca mój ład i porządek do góry nogami to na blogu też mogę zrobić rewolucję :)
CIĄGNIK
-200g gorzkiej czekolady
-pół kostki masła
-4 jajka
-pół szklanki cukru
-3/4 szklanki mąki
-1 łyżeczka proszku do pieczenia
-duża szczypta soli i chlust esencji waniliowej
1. Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej razem z masłem.
2. Jajka wymieszać dokładnie z cukrem, dodać do nich mąkę z proszkiem, solą i wanilią. Gdy wszystko będzie już wymieszane na gładko, wlać do tej masy czekoladę z masłem. Gdy masa będzie już równomiernie czekoladowa przelać ją do foremki (np. do tarty o średnicy ok.24cm). Wstawić do piekarnika rozgrzanego do 220st, na równo 12 minut....wtedy będzie skorupka na wierzchu i płynny środek w środku :)
*żeby się łatwiej nakładało na talerze można wstawić ciasto na jakiś czas do lodówki, wtedy środek lekko zgęstnieje.
SMACZNEGO!
Jestem delikatnie aspołeczna, dlatego brzydko mówiąc przez jakiś czas olewałam zabawę pt.Liebster Award. Ostatnio zostałam wciągnięta w jej podróżniczą odmianę, a że nominowała mnie do niej Olka z Bałkanów według Rudej, która jakby nie patrzeć za chwilę będzie moją rodziną, więc nie wypada olewać rodziny. Dlatego poniżej odpowiedzi na jej pytania.
1. Jeśli nie Bałkany, to co?
To zapewne Lubelszczyzna lub Podlasie. A poza tym jeśli nie Bałkany to każdy kawałek świata, w którym jeszcze nie byłam, albo byłam już dawno temu, albo który lubię.
2. Bez jakiej rzeczy nie możesz/nie możecie obyć się w podróży?
Bez wielu rzeczy, a bez jakich konkretnie to można sobie poczytać w moim wpisie "Co zabrać ze sobą w podróż na koniec świata"
3. Jakie jest Twoje/Wasze najbardziej zatrważające wspomnienie z podróży?
Chyba takich nie było....ewentualnie to, że jeden włoski kierowca nadmiernie mówił o miłości, kiedy zabrał mnie i koleżankę "na stopa" z Bari do Wenecji.
4. Twój/Wasz ulubiony alkohol, który przywozisz/przywozicie z innych krajów? (jeśli nie pijasz alkoholu, to jaki jest Twój ulubiony napój przywożony spoza Polski?)
Ulubionego nie mam...jako młody miłośnik alkoholu wszelakiego przywożę to co akurat mają lokalnego i dobrego.
5. Podróżniczy idol/wzór do naśladowania. Czy masz/macie kogoś takiego?
Anthony Bourdain :)
6. Czego mogą nas nauczyć podróże?
Jedzenia różnych dziwnych rzeczy
7. Twoja/Wasza ulubiona książka podróżnicza (lub z motywem podróży)?
Chyba jednej podróżniczej nie mam ulubionej, zresztą ja w ogóle nie umiem odpowiedzieć na pytanie o ulubioną książkę, bo za dużo ich lubię. Aktualnie to:"Mali książęta"-Connor Grennan
↧
Dziewczęcy tort z Hello Kitty
W weekend robiłam tort urodzinowy dla 3-letniej Matysi. Matylda jest wnuczką najlepszego przyjaciela taty Lesia (wszyscy krewni i znajomi raczej wiedzą o kogo chodzi). Sama Matysia zaś jest wielką przyjaciółką mojej kotki Zołzy. Nie wiem jak to robią, ale się dogadują we dwie znakomicie. Specjalnie dla niej właśnie powstało różowe cudo z Hello Kity i wnętrzem pełnym czekolady, bitej śmietany i wiśni....z pierwszej ręki wiem, że się spodobało bardzo :)
↧
275. Puszyste placuszki dyniowe na śniadanie
Nowego święta Halloween nie obchodzę i póki co udaje mi się obchodzić je szerokim łukiem. Jakiś paskudnych ciastek w kształcie mózgu też nie piekę. Co więcej, nawet w życiu żadnej dyni nie wydrążyłam, żeby z niej lampion zrobić. Są zdecydowanie ciekawsze sposoby zagospodarowania dyni. Można np. zrobić sobie (i przy okazji głodnej bardzo rodzinie) śniadanie na słodko w postaci pysznych, puszystych placuszków dyniowych. Proste są i dobre bardzo i można je zjeść same, z cukrem pudrem, z konfiturą jakąś dobrą, albo w mojej ulubionej wersji z twarożkiem.
PLACUSZKI DYNIOWE:
-ok. 300g purée z pieczonej dyni
-2 łyżki jogurtu greckiego
-2 jajka
-2 łyżki cukru
-3 łyżki roztopionego masła
-3/4 szklanki mąki
-łyżeczka proszku do pieczenia
-duża szczypta soli oraz cynamonu, odrobina gałki muszkatołowej i esencji waniliowej
1. Dynię obrać i pokroić w małe kawałki. Włożyć ją do naczynia żaroodpornego i włożyć do piekarnika rozgrzanego do 170st, na około 30 minut, aż będzie miękka. Po wyjęciu zmiksować całą dynię na gładko.
Cały ten etap można zrobić dzień wcześniej, a nadmiar dyniowego purée można zamrozić.
2. Dynię wymieszać dokładnie z jogurtem, następnie stopniowo dodawać jajka, cukier, masło, mąkę i przyprawy. Gotowe ciasto powinno mieć dosyć gęstą konsystencję. Smażyć na rozgrzanej patelni (nie trzeba już używać żadnego tłuszczu bo w środku już jest), po kilka minut z każdej strony, aż się zarumienią.
Jeść z tym co akurat nam najbardziej pasuje :)
SMACZNEGO!
↧
↧
Tort z Myszką Miki na urodziny urwisów
↧
Tort z dwugłowym orłem dla Albańczyka
Jutro u nas zapewne dużo zamieszania i demonstracji narodowców, albo innych oszołomów. Tymczasem 2 zdjęcia tortu, który robiłam dla pewnego sympatycznego Albańczyka tęskniącego za swoim krajem (a Albania jest naprawdę piękna). Ponoć miał łzy w oczach kiedy go zobaczył, bo dwugłowy, czarny orzeł na czerwonym tle jest na fladze Albanii. Cieszy mnie to niezmiernie, bo ja miałam łzy w oczach gdy go robiłam. Wszystko przez to, że z powodu awarii prądu część prac musiałam wykonywać tylko przy świetle ze świec. A wycinanie dwugłowego, albańskiego orła wcale nie jest proste, nawet przy pełnym świetle.
↧
276. Pasta alla Norma, makaron z grillowanym bakłażanem
Lubię mieć dużo czasu. Parę lat temu miałam już tę przyjemność z posiadania nieograniczonej ilości wolnego czasu. Nawet nikt nie czepiał się, że leżę cały dzień do góry brzuchem. Złamana noga też się jednak na coś przydaje. Oglądałam wtedy zawzięcie na TVN Style program kulinarny prowadzony przez bardzo sympatyczną Angielkę/Amerykankę (?), która wyszła za mąż za Włocha i razem z nim mieszka na Sycylii (tylko za chińskiego boga nie mogę sobie przypomnieć tytułu i nazwiska prowadzącej). Różne dobre rzeczy wtedy pokazywała, a mi pozostawało leżeć i głodować, bo kuchnia była daleko i ciężko mi było do niej dokuśtykać.
Tym razem nogi łamać nie musiałam, żeby mieć trochę wolnego. Nawet jakby przyjemniejszy sposób na to znalazłam. Łatwiej mi też do kuchni się przejść, jak mam na to ochotę. To teraz mogę wykorzystywać tamte zasłyszane przepisy (przynajmniej te które zapamiętałam albo zapisałam). Jednym z moich ulubionych, z tych zasłyszanych przepisów jest pasta alla norma. Nazwana tak na cześć jednej z oper stworzonych przez Vincenzo Bellini. Prosta do zrobienia, pyszna bardzo, a do tego jak tylko znalazłam makaron o wdzięcznej nazwie "skrętki" to ruszyłam do kuchni.
PASTA ALLA NORMA:
-500g makaronu (np. skrętki, ale mogą też być świderki albo jakieś inne ciekawostki)
-2 puszki pomidorów (w sezonie można używać "żywych" pomidorów)
-1 średniej wielkości cebula
-1-2 ząbki czosnku
-garść lub dwie czarnych oliwek
-ser typu feta
-duża garść świeżej bazylii
-1 średniej wielkości bakłażan
-trochę oliwy, sól, pieprz, szczypta cynamonu
1. Cebulę posiekać w drobną kostkę. Zeszklić ją na odrobinie oliwy. Dorzucić posiekany czosnek, a po kilku chwilach wlać zawartość obu puszek z pomidorami. Dodać dużą ilość świeżo zmielonego pieprzu, trochę soli i szczyptę cynamonu, zamieszać, przykryć całośći dusić aż do momentu kiedy wszystkie pomidory się rozpadną na sos. Dodać wtedy posiekane oliwki i bazylię oraz pokruszony ser.
2. W międzyczasie ugotować makaron w dużej ilości osolonej wody. Odrobinę tej wody z gotowania (ok. 1/4 szklanki) wlać do sosu pomidorowego. Wymieszać sos z makaronem.
3. Również w międzyczasie przygotować bakłażana. Pokroić go w plastry o grubości ok.1cm. Bardzo delikatnie oprószyć je solą (naprawdę baaaardzo delikatnie) oraz pieprzem, skropić też kilkoma kroplami oliwy. Tak przygotowane plastry upiec na mocno rozgrzanej patelni grillowej. Potrzeba po kilka minut dla każdej strony bakłażana.
Podawać kilka plastrów grillowanego bakłażana z porcją makaronu.
BON APPETIT!
↧
Tort z autobusem z Komunikacji Miejskiej w Łomiankach
Raz już udało mi się doprowadzić twardziela do łez dzięki tortowi, który zrobiłam. Drugi raz też mi się ta sztuka udało. Co prawda łez nie było, ale na chwilę zatkało solenizanta. A sztuka to nie łatwa była, bo to twarda sztuka, która zawsze ma coś do powiedzenia. Wszystko za sprawą tortu w kształcie autobusu. Jakby tego było mało tort był w barwach Komunikacji Miejskiej Łomianek, gdzie na co dzień pracuje Sławek. Jedyną wtopą moją osobistą było to, że całkiem zapomniałam o światłach dla autobusu...w sumie odkryłam to dopiero jak oglądałam zdjęcia. Na całe szczęście Sławek był w zbyt wielkim szoku, żeby to zauważyć i jak zwykle kąśliwie coś skomentować :)
↧
↧
277. Filety z piersi kurzej panierowane w parmezanie z szynką parmeńską
Ostatnio w praktycznie każdą sobotę siedzę w kuchni i lepię jakieś torty. Zawsze lepiej pracuje mi się gdy coś mi brzęczy nad uchem Chociaż zdecydowanie wolę brzęczenie jakieś zorganizowanie niż marudzenie któregoś z członków rodziny, że znowu cała kuchnia zajęta i zasypana cukrem pudrem i tak w ogóle to kto to będzie sprzątał ja się pytam.W ramach tego zorganizowanego brzęczenia wybieram JemRadio, a w sobotnie przedpołudnia jest akurat audycja Pawła Lorocha-Gastrozofia rozważania wokół talerza. Czasem są to dosyć egzotyczne rozważania np. o tym jak zrobić zupę z żółwia, czasem jednak rozważania są jakby bliższe i bardziej dostępne dla normalnych ludzi. W jeden z ostatnich weekendów rozważania były o kurzej piersi. Wdzięczny to temat, każdy lubi ten kawałek mięsa, bo go łatwo na różne sposoby przerobić. Mi szczególnie przypadł do gustu jeden z przepisów na pierś po włosku. Co prawda trochę go wzięłam i poprzerabiałam, bo mając ręce upaprane po łokcie w masie cukrowej nie miałam jak zapisać. Zrobiłam więc to co zapamiętałam a czego nie pamiętałam to pokombinowałam po swojemu.
Dobrze wyszło, nawet bardzo dobrze. Taki kurak się nadaje i na obiad i jako zakąska do wódki...wszystkim smakuje, a do tego można ten przepis zaliczyć do "tych prostych co się ich nie da zepsuć".
FILETY Z PIERSI KURZEJ PANIEROWANE PARMEZANEM Z SZYNKĄ PARMEŃSKĄ:
(ponieważ raz w życiu się zdarzyło, że nie musiałam karmić hordy głodnych ludzi proporcje przewidziane są na 2 osoby i ewentualnie coś zostanie do podjadania)
-filety z 2 piersi kurzych
-kilka plastrów szynki parmeńskiej
-trochę parmezanu (ok.70-100g)
-sok z połówki cytryny
-garść świeżego tymianku
-sól, pieprz, oliwa i masło
1. Filety dokładnie umyć i pokroić wzdłuż na paski o szerokości ok.1,5-2cm (resztki oddać głodnym kotom, które na pewno już od dawna dopominają się o jakieś jedzenie). Mięso włożyć do głębokiego talerza lub miski i zalać sokiem z cytryny.
2. Na tarce o drobnych oczkach zetrzeć parmezan, posiekać na drobno tymianek. Każdy z kawałków mięsa dokładnie oprószyć sporą ilością pieprzu i tymianku, oraz delikatnie solą, a na koniec dokładnie obtoczyć w parmezanie. Następnie każdy tak przygotowany kotlet owinąć dokładnie jednym lub dwoma (zależnie od wielkości kawałka mięsa) plastrami szynki parmeńskiej.
3. Na patelni rozgrzać kilka kropel oliwy z łyżką masła. Na tej mieszance smażyć przygotowane kotlety po ok. 1,5-2 minuty z każdej strony.
*można jeść od razu lub jeśli kotlety były przygotowane np. dzień wcześniej odgrzać w piekarniku w naczyniu żaroodpornym-i tak zachowają całą swoją soczystość i aromat.
SMACZNEGO!
↧
Tort dinozaur-Bolkozaur
O tym, że będę robić ten tort wiedziałam już z pół roku temu. Tyle tylko, że zmieniał się motyw przewodni...tak mniej więcej z częstotliwością co 2 tygodnie następowała jakaś zmiana (ponoć to małemu Leosiowi zmieniały się ulubione postacie, ale ja mam podejrzenia że to jego tata się nie mógł zdecydować :) ). Ostatni miesiąc był już jednak zdominowany przez dinozaury. W pierwotnej wersji miał być to dinozaur dipolodok (dla niewtajemniczonych to ten z długaśną szyją i malutką główką). Ponieważ mi w zasadzie też się zmieniały koncepcje twórcze na ten tort to z tych zmian zamiast diplodoka powstał raczej bolkozaur. Grunt, że się wszystkim podobał, a najbardziej głównemu zainteresowanemu.
↧
Za jakie grzechy, dobry Boże
![]() |
Źródło: http://www.filmweb.pl/film/Za+jakie+grzechy%2C+dobry+Bo%C5%BCe-2014-714022 |
Nie da się ukryć, że się robi ponuro i ciemno. Jak patrzę na swoje drzewko bonsai to mam nawet wrażenie, że jesień średniowiecza nastała. Ile można jeść czekolady na poprawę humoru, albo czytać pogodne książki, które wiadomo że skończą się pocałunkiem głównych bohaterów.
W ramach odmiany się wybrałyśmy z mamą Krystynką do kina (dziękować pradawnym bogom że w ratuszu jeszcze nie wpadli na pomysł likwidacji kina Muranów). Wybór padł na francuską komedię romantyczną "Za jakie grzechy,dobry Boże" w reżyserii Philippe de Chauveron.
Rzecz się ma o konserwatywnych rodzicach czterech córek. Marzyli o ich pięknych ślubach w kościele, a tu niestety zonk! Córki po kolei wychodziły za Araba, Żyda i Chińczyka (czyli raczej na ślub w kościele katolickim nie ma co liczyć za bardzo). Całe nadzieje pokładane są w najmłodszej córce, może chociaż ona znajdzie odpowiedniego kandydata na zięcia. Kandydat wkrótce się znalazł, jest nawet katolikiem tyle tylko, że czarnoskórym i to pochodzącym z Wybrzeża Kości Słoniowej. I sam też posiada ojca rasistę...który nie znosi białych imperialistów.
Uśmiać się można maksymalnie. Wszystkie możliwe stereotypy i przejawy rasizmu są w tym filnie wyśmiewane okrutnie (podobno w Anglii i Ameryce nie wyświetlają tego filmu bo humoru w nim nie widzą tylko sam rasizm). A mi osobiście żal było obu ojców rasistów, bo widzę własnego tatunia, który ma od dawna wyobrażenie o idealnym zięciu. Niestety jego wizja jest całkowicie odmienna z moją. A tutaj aż z czterema córkami i ich wybrankami się trzeba było uporać...Zgroza!
Do kin polecam się wybrać, zacna to rozrywka :)
![]() |
Źródło: http://www.filmweb.pl/film/Za+jakie+grzechy%2C+dobry+Bo%C5%BCe-2014-714022 |
![]() |
Źródło: http://www.filmweb.pl/film/Za+jakie+grzechy%2C+dobry+Bo%C5%BCe-2014-714022 |
↧
278. Ciasteczka ryżowe z konfiturą, na czasie bo bez grama glutenu
Ja może jestem trochę zacofana kulinarnie, ale nie uznaję diet z wykluczeniem białka, żywienia się tylko kaszą jaglaną w różnych postaciach, odrzuceniem glutenu, albo żywieniem się tylko i wyłącznie żywnością z etykietką bio/eko. Na szczęścienie mam żadnych problemów zdrowotnych, ograniczać się w żaden sposób nie muszę (chociaż zjedzenie 12 pączusiów może mi lekko zaszkodzić na szerokość bioder a micha bigosu też tak jakby do końca wskazana nie jest).
Od czasów podstawówki mam jednak koleżankę, która co jakiś czas musi być na jakiejś specjalistycznej diecie, kiedyś nawet żywiła się głównie jakimiś galaretkami. Dlatego też jak wiem, że mamy się spotkać na ploty to się wolę wcześniej zapytać co aktualnie jest dopuszczalne u niej do jedzenia. Aktualnie na topie jest wegetarianizm bezglutenowy. Łatwo mi nie było, mama Krysia wspomogła i wygrzebała swój stary przepis i tak powstały ciasteczka znakomite i pysznościowe z kleiku ryżowego i konfitury.
CIASTECZKA RYŻOWE Z KONFITURĄ:
-1 paczka kleiku ryżowego
-1 kostka masła
-3 jajka
-niecała szklanka cukru
-3-4 łyżki wiórków kokosowych
-cukier waniliowy
-1 łyżeczka proszku do pieczenia
-konfitura lub dżem ulubiony (najlepszy według mnie jest wiśniowy-lekko kwaskowaty: )
1.Z podanych składników zagnieść ciasto. Formować kulki wielkości orzecha włoskiego i układać na blaszce wyłożonej pergaminem. Na środku każdej kulki zrobić palcem wgłębienie.
2. Piec w piekarniku rozgrzanym do 150st C, przez kilkanaście minut-na jasnozłoto.
3.Po wyjęciu ciastek z piekarnika, do każdego dołka nałożyć trochę konfitury.
SMACZNEGO!
↧
↧
W poszukiwaniu smaku umami warsztaty kuchni japońskiej
![]() |
Alicja i Alon Thanowie-materiały sponsora |
W ostatnią sobotę miałam przyjemność uczestniczyć w warsztatach kulinarnych dla blogerów, zorganizowanych w ramach 6. Kuchnia+ Food Film Fest. Tematem warsztatów była kuchnia japońska, a wszystko poprowadzili Alicja i Alon Thanowie, twórcy i właściciele restauracji Izumi Sushi.
Przyznam się szczerze, że do kuchni japońskiej podchodzę trochę jak pies do jeża. Wszystko przez to, że kilka lat temu pracowałam przy organizacji szkoleń z tworzenia sushi. Wtedy był szał-ciał na to, co tydzień tłumy waliły do nas drzwiami i oknami, a na każdej ulicy była co najmniej jedna knajpka z kwaszonym ryżem (a czy wy wiecie drogie misiaczki że pierwotnie to sushi powstawało ze zgniłego ryżu który skwaśniał ze starości). Ja jestem miłośnikiem bardziej wyrazistych smaków i raczej nie widziałam nic nadzwyczajnego w kupce kwaszone ryżu z dodatkami zawiniętych w kawałek glona.
Dlatego też po otrzymaniu zaproszenia na warsztaty na początku nieufnie podeszłam do całej imprezy, ale stwierdziłam co by nie było to trochę rozrywki mi się przyda i urozmaicenia w moim życiu kury domowe.
Na całe (moje) szczęście na warsztatach nie było nawet kawałeczka sushi, poznawaliśmy kuchnię japońską w wersji "normalnej". Głównym motywem warsztatów był smak umami, czyli taki jakby mięsny. Gotowaliśmy bulion z suszonej ryby bonito z kawałkami dorady, grzybami shitake i glonami nori. Smażyliśmy doradę z glonami, panierowaną w panierce panko (jak kupujecie u "chińczyka" np. banany w cieście to pewnie są w panko), podawaną z salsą pomidorowo-imbirową. Do tego była surówka z kapusty, marchewki i glonów konbu, a na deser ciasto czekoladowe z zieloną herbatą. Wszystko wyszło pyszne, chociaż niektóre smaki były dosyć zaskakujące. Już wiem, że będę niektóre rzeczy robić też w swojej kuchni, a jak się uda mi zebrać w sobie to wrzucę też na bloga. Tak więc wielkie brawa dla prowadzących i organizatorów za super warsztaty. Taką kuchnię japońską to ja chętnie będę poznawać :)
Żeby nie było tak kolorowo to organizatorom należy się mały minus za złe oznakowanie miejsca warsztatów. W tym samym budynku odbywały się warsztaty dla trzech różnych grup i przez to, że jakaś miła pani mnie źle pokierowała pierwsze kilkanaście minut spędziłam w nie tej sali co potrzeba.
Przepraszam za jakość moich zdjęć, ale moje lenistwo zwyciężyło i nie nie chciało mi się zabrać ciężkiego aparatu na warsztaty, dlatego zdjęcia były robione telefonem :) Na szczęście nasz sponsor przysłał kilka swoich (odrobinkę wyraźniejszych) zdjęć :)
![]() |
Na pierwszym planie widać jak zawzięcie kroję marchewkę jednocześnie słuchając prowadzących i usiłując nie odciąć sobie palców-materiały sponsora |
![]() |
Zestaw do panierowania i przygotowania dorady. |
![]() |
Dorada w wersji końcowej |
![]() |
Bulion w wersji końcowej-chociaż był z ryby i miał kawałki ryby w środku rybą go czuć nie było....tylko mięsem. Ponoć idealny na kaca :) |
![]() |
Z tej zielonej brei powstało ciasto czekoladowe z zieloną herbatą...chociaż wygląd na to nie wskazywał było naprawdę dobre |
![]() |
Wszyscy uczestnicy warsztatów-materiały sponsora |
↧
279. Zimowe muffiny czekoladowe z kremem piernikowym
Dobra nie ma co ściemniać, w sklepach od dawna już królują bombki, w radiu "Last Christmas" to w sumie już od połowy października leci, a w telewizji plushowy oszołomek bombki pali. Znaczy się święta się zbliżają. Cały grudzień pełen więc będzie przepisów świątecznych i pomysłów co można pysznego na stół zrobić. W zasadzie pierwszy wpis miał być z pomysłami na świąteczne prezenty. Tyle tylko, że takie wpisy można znaleźć na wszelkiej maści blogach, a ja w tym roku na święta marzę jedynie żeby w końcu mi poranne mdłości minęły i żeby w przeciągu kilku najbliższych miesięcy nie zamienić się w wieloryba :) Ot takie proste, kobiece marzenia.
Dla tych więc co jak ja posiadają różne, ciekawe, kulinarne zachcianki oraz dla tych co zachcianek nie mają, ale lubią zjeść coś pysznego mam przepis na bardzo czekoladowe muffiny z kremem piernikowym. Na wierzchu kilka cukrowych śnieżynek i kawa z cynamonem w kubeczku reniferowym i świat jakiś taki milszy jest od razu.
MUFFINY CZEKOLADOWE Z KREMEM PIERNIKOWYM:
MUFFINY:
-2 jajka
-pół kostkirozpuszczonego masła
-3 łyżki konfitury śliwkowej
-2 łyżki jogurtu naturalnego
-200g przesianej mąki pszennej
Dla tych więc co jak ja posiadają różne, ciekawe, kulinarne zachcianki oraz dla tych co zachcianek nie mają, ale lubią zjeść coś pysznego mam przepis na bardzo czekoladowe muffiny z kremem piernikowym. Na wierzchu kilka cukrowych śnieżynek i kawa z cynamonem w kubeczku reniferowym i świat jakiś taki milszy jest od razu.
MUFFINY CZEKOLADOWE Z KREMEM PIERNIKOWYM:
MUFFINY:
-2 jajka
-pół kostkirozpuszczonego masła
-3 łyżki konfitury śliwkowej
-2 łyżki jogurtu naturalnego
-200g przesianej mąki pszennej
-100g cukru
-2 czubate łyżeczki kakao
-szczypta cynamonu
-1 czubata łyżeczka proszku do pieczenia
-tabliczka mlecznej czekolady
KREM PIERNIKOWY:
-300-400g sera śmietankowego (np. President lub Philadelphia)
-100g gorzkiej czekolady
-pół kostki masła
-duża szczypta cynamonu, gałki muszkatołowej, kilka goździków, gwiazdka anyżu, esencja waniliowa
1.Najpierw trzeba przygotować krem, bo musi trochę poleżakować w lodówce i zgęstnieć. Czekoladę rozpuścić w kąpieli wodnej. W czasie jej roztapiania w moździerzu rozetrzeć wszystkie przyprawy oprócz esencji waniliowej (jak ktoś lubi może do tego zestawu dodać kardamon, skórkę otartą z cytryny lub pomarańczy, chilli albo inne ulubione przyprawy). Masło utrzeć na gładko z serkiem śmietankowym. Nie przerywając mieszania dodawać czekoladę i przyprawy. Gdy krem będzie już wymieszany na gładko wstawić go do lodówki.
2. Wszystkie suche składniki muffinów wymieszać w jednej misce (czekoladę posiekać na malutkie kawałeczki), a mokre składniki w drugiej. Następnie zawartość obu misek zmieszać ze sobą i wymieszać kilkoma ruchami łyżki (nie mieszać zbyt zawzięcie bo muffiny wyjdą twarde). Gotowym ciastem napełnić przygotowane foremki do 3/4 ich wysokości i wstawić do piekarnika rozgrzanego do 180st, na około 15-20 minut. Następnie wyjąć i odstawić do wystygnięcia.
3. Przełożyć krem do szprycy cukierniczej. Wycisnąć kremową czapeczkę na każdego muffina. Na każdej porcji kremu można dodatkowo położyć cukrowe ozdoby*.
SMACZNEGO!
*aktualnie w sklepach mamy cały wysyp cukrowych ozdób w jakże pięknych i jakże niepraktycznych opakowaniach, za które trzeba płacić jakieś chore pieniądze. Polecam poszukać w swojej okolicy sklepu z artykułami dla cukierników, bo w niewielkiej cenie można w nich dostać prawdziwe cuda. Warszawiakom polecam odwiedziny w sklepie Pomocnicy Kuchenni na Woli.
↧
Jesienny tort imieninowy
Na zakończenie listopada kilka zdjęć jednego z tortów, które robiłam w tym miesiącu. Tort piękny, w barwach jesieni, imieninowy. Przy jego okazji nauczyłam się nowy gatunek kwiatów lepić...chociaż nawet moje wykształcenie ogrodnicze jest niewystarczające, żeby jednoznacznie określić co to za kwiatki. Tak po prostu to ładne kwiatki :)
↧
280. Zupa krem z jarmużu z klopsikami
Może będę złośliwa odrobinę, ale bardzo się cieszę że nie muszę codziennie chodzić do pracy i marznąć. Tym bardziej zadowolona jestem z mojej aktualnej posady kury domowej (lub house-manager jak ktoś woli poprawność polityczną) kiedy czytam kolejne wiadomości o opóźnieniach w kursowaniu pociągów podmiejskich, którymi jeszcze do niedawna podróżowałam codziennie. Czasem jednak nawet ja ruszam się i swój brzuchol na spacer, a po spacerku trzeba się jakoś rozgrzać. Ostatnio w programie Tomka Jakubiaka podpatrzyłam zupę krem z jarmużu, która mi się wydawała całkiem przyjemna dla podniebienia. Faktycznie, zupa genialna, bardzo sycąca, aromatyczna i do tego pełna warzyw i różnych zdrowych rzeczy. A dla marud, które zup kremów nie uznają, bo mają potrzebę gryzienia, dodane są klopsiki w wersji dietetycznej, gotowanej. Na ten stan pogody za oknem idealne danie....a kiedyś jarmużu nie lubiłam i nim plułam :)
ZUPA KREM Z JARMUŻU Z KLOPSIKAMI:
(proporcje przewidziane są na duży gar zupy dla całej bandy głodnych, zmarzniętych ludzi)
ZUPA:
-duży pęk jarmużu (ok. 400-500g)
-kalafior
-2 pietruszki (korzenie)
-seler
-por
-2-3 duże ziemniaki
-4 l bulionu warzywnego
-cynamon, kmin rzymski, gałka muszkatołowa, papryka wędzona, sól, pieprz, kawałek korzenia imbiru
-oliwa
KLOPSIKI:
-500g mięsa mielonego z indyka
-sok z 1 limonki
-pęczek natki pietruszki
-sól, pieprz, kmin rzymski
1. Wszystkie warzywa (oprócz jarmużu) umyć dokładnie, obrać co trzeba i pokroić na małe kawałki. W dużym garnku rozgrzać trochę oliwy i wrzucić na nią przygotowane warzywa. W międzyczasie umyć i pokroić jarmuż, a następnie dodać go do pozostałych warzyw. Dodać hojną ręką przyprawy i wlać większość (ok. 3l) gorącego bulionu. Gotować pod przykryciem, aż do momentu kiedy wszystkie warzywa będą już miękkie, a następnie wszystko zmiksować na krem. Osobiście nie miksowałam wybitnie dokładnie, więc powstał całkiem fajny krem z kawałkami warzyw.
2. Natkę pietruszki dokładnie posiekać i wymieszać ją ze wszystkimi składnikami klopsików (mięso z indyka jest na tyle kleiste samo w sobie że nie potrzebuje już jajka do zlepienia się). Ulepić z powstałej mięsnej masy klopsiki, każdy wielkości orzecha włoskiego. Pozostały po robieniu zupy bulion podgrzać aż do wrzenia. Wrzucać do niego delikatnie po kilka klopsików, a po kilku minutach wyławiać je łyżką cedzakową.
3. Do każdej porcji zupy dodać po kilka klopsików. Podawać bardzo gorące.
SMACZNEGO!
↧
↧
281. Sernik piernikowy z orzechami
Serniczki wszelakie to ja lubię bardzo. Odkąd się nauczyłam piec je samodzielnie to nawet jakby bardziej lubię, bo mogę sobie pokombinować co tam powrzucać, żeby jeszcze pyszniejsze były. Boże Narodzenie się zbliża, więc wersję świąteczną też trzeba było wymyślić. Tutaj wyszła wersja 2 w 1 (można by rzec Łosz and Goł), bo to sernik piernikowy wypełniony orzechami.
Żeby nie być całkiem gołosłowną, że to ja się tak zachwycam tym co sama upiekę, to dałam próbowaczom do oceny swój wypiek. Grupa testowa była zróżnicowana bardzo, zarówno pod względem wieku, stopnia marudności i jeszcze otwartości na różne nowości i udziwnienia tradycyjnych przepisów. Nawet najtrudniejszy przeciwnik poprosił o dokładkę. W efekcie działalności próbowaczy sernik nie uchował się długo, znaczy się smakował.
A i jeszcze tylko taką mam uwagę, że ja lubię serniki takie bardziej zbite i o wyczuwalnym aromacie maślanym, więc takie też zazwyczaj tworzę. Ten sernik piernikowy zdecydowanie taki jest.
SERNIK PIERNIKOWY Z ORZECHAMI:
(proporcje przewidziane przy pieczeniu w tortownicy o średnicy 24cm)
CIASTO:
-ok.150g ciastek owsianych
-ok. 100g masła
-ok. łyżka ulubionych przypraw korzennych (u mnie to był cynamon, gałka muszkatołowa, goździki, skórka z cytryny, kardamon, chilli, imbir)
MASA SEROWA:
-1 kg twarogu trzykrotnie zmielonego
-100g masła
-1 opakowanie budyniu waniliowego
-6 jajek
-4-6 łyżek miodu (zależnie od upodobań)
-łyżka przypraw korzennych (tych samych co do ciasta)
-garść orzechów wszelakich (ja używałam włoskich i migdałów)
DEKORACJA:
-100g gorzkiej czekolady
-łyżka masła
-garść suszonej żurawiny
1. Przygotować ciasto. Masło roztopić, a ciastka dokładnie pokruszyć (tłuczek do ziemniaków sprawdza się do tego idealnie). Wymieszać ze sobą dokładnie ciastka, masło i przyprawy. Całość powinna wyglądać jak mokry piasek. Tak przygotowaną mieszankę wysypać na blaszkę i dokładnie ją ugnieść, tak żeby pokryć dokładnie spód i częściowo boki. Blaszkę z ciastem wstawić do lodówki na czas robienia masy serowej.
2. Do robienia masy serowej wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Masło utrzeć dokładnie z miodem. Nie przerywając mieszania dodawać po jednym jajku, a następnie przyprawy. Wciąż mieszając dodawać po jednej łyżce twarogu na przemian z budyniem (w proszku). Kiedy masa serowa jest już dokładnie wymieszana delikatnie dodać do niej jeszcze orzechy (ja swoje delikatnie posiekałam na mniejsze kawałki). Gotową masę przelać na przygotowane ciasto i wstawić do piekarnika rozgrzanego do 180st, na około 40-45 minut. Po tym czasie wyłączyć piekarnik, uchylić drzwiczki i zostawić w nim ciasto na co najmniej godzinę, żeby za bardzo nie opadło.
3. Na wystudzone ciasto można, chociaż koniecznie nie trzeba, wylać polewę z rozpuszczonej gorzkiej czekolady wymieszanej z masłem. Na samą górę zaś, prawie jak wisienkę na torcie, można dodać kilka suszonych żurawin.
SMACZNEGO!
↧
Tort górniczy na Barbórkę
Wczorajsza Barbórka to jak wiadomo święto górników. Tak się akurat złożyło, że mogłam się wyżyć artystycznie z tej okazji i ulepić kopalnię. Co prawda kopalnia była nie węglowa, tylko wydobywana jest w niej sól. Bo tak ogólnie to kopalnia soli z Bochni jest jakby ktoś nie wiedział. Tort zaś był prezentem niespodzianką (w parze z imprezą niespodzianką) dla pewnej Basi.
Z pewnego źródła wiem, że moje dzieło zrobiło furorę, a najbardziej podobały się wagoniki z "solą".
↧
Tort z dziką plażą dla zmarzlucha
Pomiędzy wypróbowywaniem kolejnych przepisów, które mam zamiar wykorzystać na święta, mogłam znów się wyżyć artystycznie. Tym razem miałam zrobić tort dla swojego osobistego wujka. Mogłam zrobić co tylko chciałam, tylko drobne sugestie żeby nadawał się do szerszej publikacji i nie posiadał żadnych kompromitujących fragmentów. Powstrzymałam się więc od zrobienia tortu w kształcie ciepłych kalesonków, zamiast tego jest dzika plaża, palmy i na pewno dużo słońca.
↧