Quantcast
Channel: Kuchnia Pysznościowa- blog kulinarny
Viewing all 667 articles
Browse latest View live

401. Kuleczki z kaszy jaglanej z pieczonymi warzywami na przekąskę dla niemowlaka i nie tylko

$
0
0
Moja Lucy już jest taka duża i samodzielna. Zasuwa po całym domu ganiając za kocicą, rozrzuca zabawki zawsze matce pod nogi, ojcu zabiera super-ważne-niezbędne w życiu kabelki, no i...podkrada jedzenie ze stołu. Kochana dziecina zazwyczaj sięga po to co rodzice lubią najbardziej, a średnio nadaje się dla niemowlaka (wyrośniętego nieco ale jednak nadal niemowlaka), czyli sery śmierdziuchy, kawa mocna jak szatan czy drinki z palemką. Trzeba było szybko wymyślić przekąskę, która posmakowałaby Lucynce i rodzicom. Wszak jeśli maluch zobaczy, że starzy coś jedzą to sama zapragnie spróbować. Tak właśnie powstały kuleczki z kaszy jaglanej z dodatkiem pieczonych warzyw i aromatycznych przypraw, małe na tyle że mała łapka łatwo je schwyci. Prosta, smaczna i łatwa w wykonaniu to przekąska. Gorzej, żę nam posmakowała tak bardzo, że sami zjedliśmy większość, a maluch załapał się tylko na kilka kuleczek. Znaczy się trzeba iść do kuchni i dorobić więcej. 

KULECZKI Z KASZY JAGLANEJ Z PIECZONYMI WARZYWAMI:
-pół szklanki kaszy jaglanej
-2 marchewki
-1 seler
-pół pęczka natki pietruszki
-szczypta soli, pieprzu, kminu rzymskiego, trochę czarnuszki
-oliwa

1. Kaszę ugotować w osolonej wodzie, powinna być nieco rozgotowana. W tym czasie obrać warzywa i pokroić je na mniejsze kawałki. Skropić oliwą, lekko oprószyć solą i pieprzem. Wstawić warzywa do piekarnika rozgrzanego do 170st, na około 30 minut. 

2. Upieczone warzywa posiekać w drobną kostkę. Natkę pietruszki również posiekać. Wymieszać je z ugotowaną kaszą, przyprawami i odrobiną oliwy. Z powstałej masy, zwilżonymi dłońmi, formować kuleczki wielkości orzecha włoskiego. I już przekąska dla niemowlaka i rodziców jest gotowa. 

SMACZNEGO!


Tort z rybką Mini Mini

$
0
0
 
 Różne mają rodzice patenty na małych niejadków. Można np. pokazywać uroczą rybkę Mini Mini i w ten sposób zabawiać gagatka przy jedzeniu. Właśnie jeden taki ancymon skończył roczek i na urodziny rodzice poprosili o tort z rybką, która ratuje ich z opresji. Wyszło uroczo jak i urocza jest ta rybka. A z relacji wiem, że tort spodobał się gościom i przede wszystkim bardzo smakował.

A przy okazji tego tortu to powiem, że....jest, wreszcie się zebrałam w sobie i już mam stempel "firmowy". Mam też firmowe wizytówki Kuchni. Gdyby nie Aga z Tutajmieszkaagnieszka która mi wszystko zaprojektowała i jeszcze miała do mnie świętą cierpliwość, pewnie ciągle bym się nie dorobiła firmowych gadżetów. A tak każdy tort (znaczy się pudełko) będzie pięknie ostemplowane. 
*Aga robi też inne cuda-wianki, zaproszenia ślubne, ślubne organizery i inne cudowności.  

402. Biała kiełbasa w cieście francuskim, idealna przekąska na Wielkanocny stół

$
0
0
 Imprezy rodzinne (czy w ogóle większe spotkania towarzyskie) to jest coś co albo się lubi albo się od nich ucieka. Miśko ma pecha, bo ja akurat lubię, a że rodzinę mam dużą bardzo, to i imprezy są jakieś co chwilę. A najbliższa impreza będzie u nas. Gości przewidujemy jak na średniej wielkości weselu, co przy naszej skromnej ilości metrów kwadratowych da zapewne dosyć zabawny efekt. Miśko już przeżywa, że olaboga, a ja jedynie się martwię, że zmywarki u nas brak.
Poza kwestią lokalową jest też kwestia menu. No kto jak kto, ale aspirująca do miana gwiazdy blogerka kulinarna to kichy nie odstawi i chyba coś ciekawego przygotuje. Niektórzy już dzwonią się dopytywać co ciekawego będzie do jedzenia, inni z kolei jęczą, żebym za dużo wynalazków nie zrobiła, bo znowu nie będzie co jeść. I weź tu człowieku im wszystkim dogódź. 
Dlatego też warsztaty z Andrzejem Polanem (te same na których przygotowywaliśmy curry z kalafiora) spadły mi jak z nieba. A szczególnie przepis na białą kiełbasę zapiekaną w cieście francuskim wydał mi się wymarzony na rodzinną imprezę. Łączy w sobie tradycyjne składniki, ale w ciekawy i nowoczesny sposób. Do tego ta przekąska jest łatwa w przygotowaniu i każdy sobie z nią poradzi. 
Ufff...to jedno z miliarda dań już wymyślone :)
BIAŁA KIEŁBASA W CIEŚCIE FRANCUSKIM:
-opakowanie ciasta francuskiego 
-ok. 600-700g surowej białej kiełbasy
-cebula
-pęczek natki pietruszki
-garść suszonych śliwek i żurawiny
-majeranek, gorczyca, sól, pieprz, słodka papryka, czarnuszka
-ostra musztarda (np. Dijon)
-jajko rozmieszane z mlekiem

1. Trochę gorczycy wrzucić na suchą rozgrzaną patelnię. Gdy ziarna zaczną podskakiwać wlać trochę oleju i posiekaną na drobno cebulę. Dorzucić do niej mięso z kiełbasy (trzeba pozbyć się flaka, czyli otoczki z kiełbasy) oraz posiekane śliwki i żurawinę. Całość podsmażać chwilę, a następnie doprawić solą, pieprzem, papryką i majerankiem. Na koniec dodać posiekaną natkę pietruszki. 

2. Ciasto francuskie delikatnie rozwałkować i podzielić wzdłuż na dwa prostokąty.  Ciasto posmarować cienką warstwą ostrej musztardy. Na obu kawałkach ciasta rozłożyć równomiernie farsz z białej kiełbasy. Zwinąć całość w zgrabne rolady.  Wierzch każdej rolady posmarować jajkiem z mlekiem i obsypać czarnuszką. Wstawić do piekarnika rozgrzanego do 200st, na około 15-20 minut, aż się zarumienią.

3. Gdy rolady ostygną pokroić je na plastry o grubości ok. 1,5-2cm.

SMACZNEGO!

Mały złodziej rekwizytów.

Matka Polka Wiecznie na Diecie

$
0
0

Postanowiłam wziąć się za siebie. Wszystko po to, żeby przejść z fazy "nie jest tak źle" na "ale super-hiper-zgrabna-laska-która o dziwo urodziła dziecko". 
Zaczęłam codziennie ćwiczyć, pić hektolitry wody z cytryną i staram się (podkreślam staram się) unikać słodkości i zwiększyć ilość zdrowych produktów w diecie. Ponoć ważne jest też wsparcie otoczenia w dążeniu do poprawy sylwetki, no to powiedziałam otoczeniu co i jak. A moje otoczenie wspiera mnie jak cholera. 

Pół biedy, że gdy ćwiczę to moje dziecko zanosi się śmiechem jak nigdy. Ubaw ma po pachy i boki zrywa. Widocznie widok matki robiącej brzuszki, fikającej nóżkami i oblewającej się potem przy kolejnym przysiadzie gdy trzeszczą stawy kolanowe jest wybitnie zabawny. Trudno niech się dziecina pośmieje, ten świat taki okrutny to niech chociaż ma trochę radości dostarczanej przez rodzicielkę. Dla uciechy Lucy nawet dodatkowe skłony jestem gotowa zrobić. 

Gorzej z konkubentem. Cały dzień dałam radę i nie rzuciłam się na żadną tabliczkę czekolady. Nie zeżarłam nawet całego gara żuru. Brawo ja, czuję się jak bohater w swoim domu. Siadam więc na spokojnie popracować/poczytać/pooglądać telewizję/popuszczać bąki z nudów i słyszę, że nadchodzi ZŁO. Zło siada obok mnie z paczką chipsów albo ciastek w jednej ręce a piwem z sokiem pigwowym w drugiej. I zaczyna chrupać. Kęs i chrup. Kęs i chrup. Kęs i chrup. Jeszcze się trzymam, chociaż już mi ręka drży na myśl o tym ciasteczku oblanym czekoladą i pełnym bakalii. Już mi trybiki pracują, że przecież bakalie zdrowe, a w czekoladzie jest magnez potrzebny dla prawidłowej pracy mózgu. To może jednak się skuszę. Kęs i chrup, kęs i chrup...ciągle to słyszę. Teraz już drży nie tylko ręka ale już cała mam trzęsiawkę. Przecież chipsy też chyba nie są takie złe. Ziemniaki to warzywo przecież, a warzywa są zdrowe. A tłuszczu trochę potrzeba do rozpuszczania niektórych witamin. 
Nie, będę twarda. Patrzę tylko na mojego konkubenta znaczącym wzrokiem, żeby już więcej tego nie robił.

-Kochanie co tak na mnie patrzysz? Zła jesteś na coś? (kęs i chrup)
-Nie, kurna nie jestem. Szczęśliwa jestem jak cholera. Idź sobie jeść gdzie indziej. 
-Kiedy ja lubię z tobą być i dzielić z tobą posiłki.....kochanie, kochanie........no zjedz ciasteczko bo jakoś tak markotnie wyglądasz.

I tak co wieczór.

403. Babka drożdżowa z kremem pomarańczowym i miechunką

$
0
0
 W uwielbieniu do słodyczy mama Krysia przebija nawet mnie. Coś co dla mnie jest już ulepkiem, dla mamy jest w sam raz, a nawet można by jeszcze trochę słodkości dodać. Dlatego też pokusiłam się kiedyś o zrobienie specjalnie dla niej babki Savarin, a teraz upiekłam kolejną babkę drożdżową będącą wariacją na temat cukierniczego klasyku. Zamiast bitej śmietany wnętrze babki wypełnione jest kremem pomarańczowym robionym podobnie jak lemon curd. Dodatkowo w kremie zatopiona jest garść bakalii na czele z moim najnowszym odkryciem, czyli miechunką. 
Kuchnia po przygotowaniach jest upaprana po sam sufit. Jednak efekt jest na tyle miły dla ciała i duszy, że rekompensuje wszystkie niedogodności. W nadchodzące święta Wielkanocy taka babka drożdżowa może być ozdobą każdego stołu.

BABKA DROŻDŻOWA Z KREMEM POMARAŃCZOWYM I MIECHUNKĄ:
CIASTO:
-zaczyn drożdżowy (20g świeżych drożdży + 1/3 szklanki ciepłego mleka + łyżeczkę cukru )
-2 szklanki mąki
-3 łyżki cukru
-4 jajka
-rozpuszczone pół kostki masła
-szczypta soli

PONCZ:
-szklanka wody
-ok. 100g cukru
-sok i skórka z 1 dużej cytryny
-szklanka rumu

KREM POMARAŃCZOWY:
-sok i skórka otarta z 3 pomarańczy
-czubata łyżka mąki ziemniaczanej
-3 jajka
-łyżka masła

+garść miechunki (Złoty owoc), żurawiny i skórki pomarańczowej

1.Przygotować zaczyn drożdżowy, w sensie cukier wymieszać z ciepłym mlekiem i wkruszyć do tego drożdże. Zaczyn odstawić w ciepłe miejsce na kilkanaście minut, aż zacznie porządnie pracować.
2. Mąkę przesiać do miski. Wymieszać ją z cukrem i solą, następnie wbić jajka i zacząć wyrabiać ciasto. Cały czas wyrabiając dodać zaczyn drożdżowy, a na koniec roztopione masło. Gdy ciasto  będzie już dokładnie wymieszane (ma mieć konsystencję ciasta naleśnikowego) odstawić je na pół godziny-godzinę do wyrośnięcia. Po tym czasie przelać ciasto do foremki z kominem i wstawić do piekarnika rozgrzanego do 180st, na około 20-30 minut. Gdy będzie rumiane znaczy, że jest gotowe.
3. Przygotować poncz. Wodę zagotować i rozpuścić w niej cukier. W razie gdyby nie chciał się do końca rozmieszać gotować na małym ogniu całość, przez 2-3 minut, nie mieszając, aż płyn będzie całkowicie klarowny. Następnie zdjąć garnek z wodą z ognia, dodać sok i skórkę z cytryny oraz rum i dokładnie wymieszać. Gorącym ponczem nasączyć dokładnie babkę. Powoli wlewać w nią płyn, a wszystko co wypłynie zebrać z powrotem do garnka i znów polać tym ciasto. Generalnie babka powinna być aż spuchnięta od ponczu.

4. Wszystkie składniki kremu pomarańczowego, oprócz masła, wymieszać w rondlu i postawić na małym ogniu. Cały czas mieszając podgrzewać. Gdy masa będzie już bardzo ciepła dodać masło, nie przerywając mieszania. Gdy masa zgęstnieje zestawić całość z ognia-krem powinien być gładki i błyszczący. Jeszcze ciepły krem wymieszać z bakaliami i przełożyć w komin, czy też inaczej nazywając dziurę, w babce.  Odstawić babkę na kilka godzin, aż przestygnie całkowicie i krem zwiążę się z ciastem.


*składników wystarczy na całkiem sporą babkę o średnicy zewnętrznej ok. 28cm, jednak ja zrobiłam mniejszą wersję i dodatkowo kilka mini babeczek dla łasuchów, które marudziły że już chcą jeść a nie czekać aż przestanę się cackać ze zdjęciami.

SMACZNEGO!

404. Jajka faszerowane szpinakiem i szynką parmeńską

$
0
0
 Dopadła mnie niemoc. Taka gdzie za cholerę nie idzie mi wymyślanie co jeszcze dobrego mogę zrobić na świąteczny stół. W Poniedziałek Wielkanocy będzie wielki obiad i impreza, ale na nią akurat menu jest już przygotowane, przepisy dopracowane w najdrobniejszych szczegółąch, przetestowane i wiem, że powinno być smacznie i dobrze. Ale jeszcze zostaje Niedziela Wielkanocna. W Niedzielę też coś zjeść trzeba (w moim przypadku głównie po to żeby mieć siły na Poniedziałek). Więc jak już wysiliłam umysł to wymyśliłam małą przekąskę, zdrową i dodającą sił, a do tego oczywiście smaczną, jajka ze szpinakiem i szynką parmeńską. Bo szpinak jest cudowny i smaczny moi mili. 

JAJKA FASZEROWANE SZPINAKIEM I SZYNKĄ PARMEŃSKĄ:
(proporcje na 5-6 jajek, oczywiście jeśli głodnych gości przewidujemy więcej trzeba zwiększyć ilość produktów)
-6 jajek
-garść liści szpinaku
-1 mała cebulka
-1 ząbek czosnku
-kilka liści suszonej szałwii
-kilka suszonych śliwek
-1-2 plasterki szynki parmeńskiej
-sól, pieprz, odrobinę masła klarowanego

1. Jajka ugotować na twardo i wystudzić, a następnie obrać ze skorupki. Wyjąć żółtka i rozdrobnić je widelcem, ale najlepiej jest użyć tylko połowy żółtek a resztę np. zjeść :)

2. Na rozgrzanym maśle zeszklić posiekaną na drobno cebulkę oraz czosnek. Dodać do nich również drobno posiekany szpinak wraz z pokruszonymi liśćmi szałwii  oraz pokrojonymi w cienkie paseczki suszonymi śliwkami. Chwilę całość podsmażać, doprawić do smaku solą i pieprzem i zdjąć patelnię z ognia. 

3. Wymieszać szpinak z żółtkami. Faszerować tak przygotowanym szpinakiem białka jajek. Na wierzch każdego faszerowanego jajka ułożyć kawałek szynki parmeńskiej. 

SMACZNEGO!

Tort Złomek i ciastka z Polonezem Caro dla gości

$
0
0
 Moja koleżanka Ola zdecydowanie mnie mobilizuje do podnoszenia swoich umiejętności w temacie tortowym. Tym razem poprosiła o tort dla swojego pierworodnego w kształcie Złomka, z kultowej bajki "Auta". O tyle mi było łatwiej, że nawet przy jakiś niedoróbkach można było zrzucić na to, że Złomek ma być złomem, czyli nie wszystko musi być idealnie gładkie i wymuskane. Tort wyszedł zacnie, tylko małemu jubilatowi się trochę smutno zrobiło gdy został pokrojony (następnym razem jednak trzeba zrobić okrągły tort z figurką którą można zdjąć).

 Dodatkowo każdy z małych gości otrzymał słodki podarunek, którym było ciasteczko z samochodem, a dokładniej z Polonezem Caro. Dla dziewczynek kolory zostały wybrane w tonacji różów i czerwieni, dla chłopców w odzieniach niebieskiego. A do tego oczywiście imię obdarowanego. Zachwyt dzieciaków (i rodziców) podobno był ogromny.



405. Mazurek bakaliowy z czekoladą

$
0
0
I znów to samo. Jak co roku ten sam problem życiowy. Mam zrobić mazurki na świąteczny stół. Mam je wymyślić, tak żeby było smacznie i najlepiej zaskakująco oraz co gorsza mam je ozdobić. Co gorsza dlatego, że niestety siła wyższa poskąpiła mi talentu plastycznego. Do tej pory uważam, że to moc pradawnych bogów sprawia, że udaje mi się ozdabiać jakoś sensownie torty, ale masa cukrowa wybacza wiele. Przy wszelkich machinacjach szprycą z lukrem już tak łatwo nie jest. Ręka drży, serce wali jak młotem, a pot perli się na czole. Wychodzą z tego jakieś mazaje, kulfony i kleksy. No cóż, skoro nie ma co liczyć na to, że mazurek będzie śliczny jak miss świata to musi zachwycać smakiem. Ten jest właśnie taki. Idealnie kruchy i maślany spód, a na nim masa pełna bakalii. Każdy kęs tego mazurka bakaliowego nasycony jest orzechami, rodzynkami, migdałami, żurawiną i co tam sobie każdy wymyśli ulubionego. Miodzio. Może rodzina wybaczy, że moje czekoladowe króliczki wyszły nieco nieforemnie. 

MAZUREK BAKALIOWY Z CZEKOLADĄ:
CIASTO:
-1 szklanka maki
-1/4 szklanki cukru
-szczypta soli
-1 żółtko
-100g zimnego masła
-łyżeczka śmietany 18%


MASA BAKALIOWA:
-ok. 100g pokruszonych herbatników (lub niezjedzone i ususzone ciasto np. biszkopt)
-szklanka ulubionych bakalii (u mnie to były orzechy włoskie, migdały, suszone banany, suszona żurawina i miechunka)
-czubata łyżka kakao
-chlust esencji waniliowej
-2/3 szklanki mleka

-dekoracja (roztopiona czekolada, bakalie, lukier itp.)


1.Zagnieść w miarę szybko ciasto ze wszystkich podanych składników-nie powinno się kleić do rąk. Zawinąć je w kawałek folii spożywczej i wsadzić na pół godziny do lodówki. Po tym czasie wyjąć i rozwałkować na grubość około 5 mm, a następnie przełożyć do formy do przygotowanej foremki (ja używałam kwadratowej o wymiarach 25x25cm). Nakłuć ciasto widelcem, wyłożyć pergaminem i wysypać suchym grochem lub fasolą (żeby nie urosło). Piec w piekarniku rozgrzanym do 180st, przez około 20 minut.

2.  Wszystkie składniki masy dokładnie ze sobą połączyć. Wyłożyć masę bakaliową na ostudzony spód i wyrównać. Wierzch oblać roztopioną czekoladą i ozdobić według swojego widzi-misie i umiejętności. Mazurka wstawić do lodówki na co najmniej kilka godzin.

SMACZNEGO!



Szybka ściąga na święta Wielkanocy

$
0
0
Kochani czasu do Wielkanocy coraz mniej, goście coraz bliżej. Czas więc zakasać rękawy i szybko wziąć się do roboty. Poniżej zestawienie kilkunastu przepisów, które mogą wam się przydać przy przygotowywaniu świątecznego śniadania lub obiadu. 

JAJKA FASZEROWANE

Książki dla małego podróżnika

$
0
0
Moje dziecko lubi książki na szczęście. Co prawda najchętniej by brało w łapki książki, które aktualnie ja czytam, a te niestety nie są przystosowane do małych łapek i niektóre kartki są już w strzępach. Rodzina również staje na wysokości zadania i jeśli jest okazja to nie tylko zabawki nam dostarcza, ale również ciekawe pozycje do czytania i oglądania. Ostatnio dwie ciocie sprezentowały nam ciekawe pozycje rozbudzające wyobraźnię małego podróżnika. 

MAPY. OBRAZKOWA PODRÓŻ PO LĄDACH, MORZACH I KULTURACH ŚWIATA-Mizielińska Aleksandra i Mizieliński Daniel
Książka dobrze znana szerszej publiczności. Na pięknych rycinach jest pokazany dosłownie cały świat. Na 52 mapach pokazane są rośliny, zwierzęta, dania, sławni mieszkańcy i inne ciekawostki z danego regionu. Gejzery z Islandii, fontannę na jeziorze Genewskim, piramidy w Egipcie czy karnawał w Brazylii, to wszystko można obejrzeć na kartach tej książki. Idealna pozycja zarówno dla tych najmniejszych (kolorowe ilustracje przyciągają wzrok małego czytelnika), dla tych ciut większych (rozbudzają chęć poznawania świata) jak również dla tych najstarszych (bardzo przyjemna powtórka z geografii). 
Obowiązkowa lektura dla każdego 

KOZIUTEK ZDOBYWA ZAMEK. ODKRYJMY LUBLIN Z MPK-Grażyna Ruszewska, Hanna Wyszkowska, ilustracje Piotr Fąfrowicz
Pozycja zaskakująca nieco i trudna do zdobycia, bo wydana przez lubelskie MPK. Na uroczych ilustracjach Piotra Fąfrowicza poznajemy Koziutka (niewtajemniczonym polecam zerknąć na herb Lublina). Koziutek jeździ trolejbusem i poznaje Lublin. Odwiedza między innymi zamek, plac zamkowy czy kościół ojców Salezjanów i poznaje ich historię. Dzięki niemu i mały czytelnik może poznać to ciekawe miasto. Dodatkowo dla nieco starszych dzieci jest zestaw rycin do samodzielnego pokolorowania, a tam między innymi portret Koziutka. Piękne. Pięknie dziękujemy za taki prezent.

406. Bardzo prosta tarta caprese, z pomidorami i mozzarellą

$
0
0
 Po ostatnich świętach zostało mi w kuchni kilka gomółek mozzarelli (efekt tego że zapomniałam o nich w trakcie robienie sałatek), oraz lekka niechęć do pracochłonnych działań kuchennych. Z niechęcią nic zrobić się nie da, po prostu muszę znowu złapać wiatr w żagle albo w fartuszek kuchenny. Za to z mozzarellą coś udało się pomyśleć, żeby było pysznie i prosto. Najprościej jak się da to zrobić sałatkę caprese. Właśnie o niej pomyślałam. Tylko trochę podrasowałam ten klasyczny przepis, bo po prostu położyłam sałatkę na cieście francuskim i całość została zapieczona, tak że powstała tarta caprese. Prosta i pyszna przekąska...tylko chyba aż za bardzo niektórym posmakowała, bo sama załapałam się na tylko 2 mizerne kawałki.

TARTA CAPRESE:
-opakowanie ciasta francuskiego
-3 dojrzałe pomidory
-3 gomółki sera mozzarella
-garść świeżych liści bazylii
-1 jajko rozmącone z odrobiną mleka i startym ząbkiem czosnku
-świeżo zmielony pieprz

Ciasto francuskie lekko rozwałkować i zagiąć mu brzegi. Posmarować je dokładnie jajkiem z mlekiem i czosnkiem. Na wierzchu układać na przemian plastry pomidora i sera. Całość oprószyć świeżo zmielonym pieprzem i tartę wstawić do piekarnika rozgrzanego do 200st, na około 10-15 minut. Gdy tarta będzie zarumieniona wyjąć ją z piekarnika i posypać wierzch posiekaną bazylią. 

*w ramach innowacji można dodać czarne oliwki, anchois, pesto z bazylii, suszone pomidory lub co wam dusza podpowiada :)

SMACZNEGO!

407. Jajecznica z awokado i czarnuszką

$
0
0
Pogoda coraz bardziej zachęca do dłuższych spacerów i wycieczek. Jeszcze bardziej zachęca mnie szybkość zasypiania wieczorem Lucy, po całym dniu spędzonym na dworze. Jednym słowem ostatnio spacerujemy, poznajemy nowe miejsca, odwiedzamy te już znane i cieszymy się każdym promykiem słońca (lekkim deszczem ewentualnie też-w końcu będzie bardziej zielono dzięki niemu). Żeby mieć siły na to wszystko trzeba zjeść pożywne śniadanie. Ponieważ Luśka uwielbia próbować wszystko co mamy na talerzu, muszę uwzględnić również jej mały brzuszek przy komponowaniu posiłków. Czasem ten jej mały brzuszek zje więcej iż mój duży, bo coś jej wybitnie zasmakowało. Tak było i tym razem. Miał powstać omlet z awokado, ale przyznaję bez bicia, że mi się rozleciał przy przekładaniu na talerz, więc go przerobiłam na jajecznicę. No cóż, nie jest łatwo operować patelnią gdy głodne dziecię stoi uczepione maminej spódnicy. Jajecznica też wyszła pysznie. Pełna jest zdrowych składników idealnych dla mamy i dla bobasa. 

JAJECZNICA Z AWOKADO I CZARNUSZKĄ:
(to jest duża porcja dla jednej dorosłej osoby i jednego małego dziecka, lub 2 średnie porcje dla dwóch dorosłych osób)
-3 jajka
-2 łyżki mleka
-1 mała cebulka
-1 średni pomidor
-pół awokado
-łyżeczka nasion czarnuszki
-szczypta płatków chilli i kminu rzymskiego
-pół pęczka szczypiorku
-mała szczypta soli, oliwa

Cebulkę posiekać w drobną kostkę, pomidory i awokado pokroić w ciut grubiej. Wszystkie warzywa wrzucić na patelnię z rozgrzaną oliwą i podsmażyć przez 2-3 minuty. W tym czasie roztrzepać jajka z mlekiem i przyprawami. Wylać na patelnię z warzywami, zmniejszyć ogień do minimum i smażyć pod przykryciem ok. 5-7 minut, aż dół omletu się zetnie. Spróbować go przewrócić na drugą stronę i smażyć póki jajka z drugiej strony się nie zetną. Jeśli się nie uda, nie należy się przejmować, wyjdzie jajecznica. Gdy jajka będą już gotowe zdjąć nasz omlet/jajecznicę z patelni,posypać posiekanym szczypiorkiem i od razu podawać. 

SMACZNEGO!

408. Koktajl malinowy z kaszą jaglaną na wiosenny detoks

$
0
0
Moja nierówna walka z nadmiarem kilogramów weszła na wyższy poziom. Wytoczyłam ciężką artylerię i sięgnęłam po kaszę jaglaną. Cud-miód jest to kasza....tylko ja tak na co dzień nie przepadam za nią wybitnie. Zdecydowanie bardziej lubię inne rodzaje kasz. Dlatego właśnie cieszy mnie zawsze gdy znajdę jakiś przepis gdzie nie czuć, że kasza jaglana to kasza jaglana. Detoks na wiosnę mogę spokojnie przeprowadzać przy pomocy takiego miłego dla podniebienia koktajlu z malin i z kaszy jaglanej. Jeszcze trochę innych cudów w nim jest. Smakował zarówno mi jak i Luśce. Wciągnęła porcję prawie takiej wielkości jak ja. 
Może więc jednak ta walka z kilogramami nie będzie, aż tak straszna.

KOKTAJL MALINOWY Z KASZĄ JAGLANĄ:
-niepełna szklanka ugotowanej kaszy jaglanej
-niepełna szklanka malin
-pół dojrzałego banana
-szklanka mleka kokosowego
-duża szczypta cynamonu

Ugotowaną (w proporcjach 2:1) i lekko osoloną kaszę jaglaną studzimy. Dodajemy ją do pozostałych składników i dokładnie miksujemy na gładką masę. Przelać do szklanek i od razu podawać.

*Jeśli jest zbyt gęste dodać trochę mleka kokosowego, jeśli ktoś potrzebuje słodszej wersji można dosłodzić miodem lub np. stewią.

Smakuje i dużym i małym, więc Luśka również poleca ten przepis.

SMACZNEGO!

409. Wytrawna kasza manna z pomidorami i oliwkami na syte śniadanie

$
0
0
Lucy ząbkuje. Każdy rodzic wie, że to nie przelewki i dom zamienia się w poligon. U nas objawia się to w ten sposób, że dzień zaczynamy niekiedy bardzo wcześnie. Śniadanie jest zjadane w atmosferze względnego spokoju, ale już co dzień przyniesie tego nie odgadną nawet pradawni bogowie. Dlatego też śniadanie musi być bardzo pożywne, bo nie do końca wiadomo na ile godzin musi wystarczyć. Kasz manna na śniadanie to jedna z moich ulubionych pozycji, jeszcze z dzieciństwa. Co prawda do tej pory zawsze ten rodzaj kaszy jadłam w wersji słodkiej, z owocami, cynamonem, sokiem malinowym, miodem lub innymi słodkościami. Ostatnio natknęłam się w jednym z numerów KUKBUKa na wersję kaszy manny z pieczarkami i parmezanem. No cóż, pieczarek w domu nie miałam, parmezanu też akurat u mnie nie uświadczysz, więc wymyśliłam coś innego. W ten prosty sposób powstała wytrawna kasza manna z pomidorami, oliwkami i serem pleśniowym. Lubię to, teraz mogę stawić czoło najbardziej rozbrykanemu gagatkowi.


WYTRAWNA KASZA MANNA Z POMIDORAMI I OLIWKAMI:
-2 łyżki kaszy manny
-szklanka mleka (można zamienić mleko krowie na mleko ryżowe)
-pół szklanki wody
-trochę (ok. 50g ) sera z niebieską pleśnią np. Saint Agur
-1 duży lub 2 mniejsze pomidory
-1 mała cebulka
-1 ząbek czosnku
-kilka (8-10) czarnych oliwek
-trochę świeżych liści bazylii
-oliwa, sól, pieprz, duża szczypta wędzonej papryki

1. Na patelni rozgrzać trochę oliwy, zeszklić na niej posiekaną na drobno cebulkę. Dodać do niej po chwili posiekany ząbek czosnku i pokrojone w drobną kostkę pomidory. Przykryć całość i dusić do momentu aż pomidory się rozpadną. Dodać posiekane oliwki i posiekaną bazylię. Doprawić solą i pieprzem. 

2. Mleko wlać do rondelka i postawić na małym ogniu. W szklance wymieszać wodę, kaszę manny, sól, pieprz i wędzoną paprykę. Gdy mleko zacznie się gotować wlać do niego mieszankę z kaszą. Zmniejszyć ogień do minimum i cały czas mieszać, aż kasza zgęstnieje. Zdjąć ją z ognia i dodać pokruszony ser pleśniowy. 

3. Kaszę przelać do miseczki, dodać do niej sos pomidorowy i od razu podawać. 

*tym zabieganym o poranku polecam zrobić sos pomidorowy poprzedniego dnia wieczorem :)

SMACZNEGO!

Najlepszy budzik bez funkcji drzemki

$
0
0

Poranne spotkanie na szczycie...mojego brzucha
 Mam taki super budzik. Jak się włączy to trzeba wykonać odpowiednią sekwencję ruchów, żeby przestał wydawać z siebie dźwięki. Już nie kusi mnie włączanie co chwila drzemki, bo jeszcze 5 minut sobie pośpię i na pewno mi to pomoże. Kiedy już się wstanie z łóżka i zacznie działać, organizm od razu pobudza się do życia. 

Tylko jedną małą wadę ma ten budzik. Nigdy nie wiadomo kiedy uzna, że już trzeba wstać. Kiedyś było mi dobrze i budzik zaczynał działać dopiero koło 8-9, ba czasem nawet 10 rano. Ostatnio jakby przyspieszył bo już o 6:00 podrywa mnie do życia. Raz to nawet o barbarzyńskiej 5:20 się zaczęło. 

A zaczyna się niewinnie. Jest cisza. We śnie przewracam się z boczku na boczek i nagle słyszę "mamamamamamamama....łeeeeeeeeeee....mamamammamama... łeeee" i tak do momentu gdy wstanę, wezmę szanowny budzik na ręce i zabiorę do naszego łóżka. To jeszcze można zrobić w półśnie, z nadzieją w sercu że pacyfikacja budzika się uda i jeszcze chwilę pośpię. 
Budzik leży, ja leżę, konkubent w ogóle nie daje znaków życia, znaczy chyba się udało i jeszcze pośpimy. I nagle ....na łóżko wskakuje kocica. Poziom ekscytacji u budzika niebezpiecznie się podnosi. Na obliczu zakwita uśmiech od ucha do ucha, a z gardziołka wydobywają się radosne piski i nawoływania. Prosto do mojego się wydobywają. 
Ale trudno może jeszcze uda się zasnąć. A może się nie uda, bo właśnie budzik i kocia Zołza urządziły sobie spotkanie na szczycie. Na szczycie mojego brzucha oczywiści. Leżą sobie przyjaciółki i się wspólnie bawią piłeczkę, którą kilka dni temu kupiłam. Co mnie głupią podkusiło, więcej gówniarzowi nic nie kupię.  
Zabawa z piłeczką jest przednia. Jedna drugiej sobie ją wyrywa i skaczą radośnie, a że skaczą po rodzicach to dodatkowa atrakcja. Matka piętą w oko dostała, ojciec łokciem pod żebra. Ale przecież to takie małe i urocze łapki, więc na pewno nic nie boli. Sama radość o poranku. 
Uffff....wreszcie zlazły obie z łóżka i bawią się na podłodze, wystarczy łypnąć okiem od czasu do czasu. Ładnie się bawią gagatki, grzeczniutko jedna drugiej sobie zabawki podają. Czujność lekko uśpiona i ja zaczynam przysypiać bo coraz ciszej jest i nagle.....łubudu! Przy współpracy obu przyjaciółek moje kwiaty lecą z szafek. I te doniczki co je tak pieczołowicie wybierałam w sklepie nie wytrzymały psychicznie i leżą w szczątkach. Kątem oka jeszcze zauważam, że po całym domu jest rozwleczony papier toaletowy, który ktoś sobie pożyczył z łazienki.

No to.....znak sygnał, że spać już się nie da. Do roboty starzy. Czas posprzątać dom po zabawie Luśki i Zołzy. Czas zaparzyć sobie porcję kofeiny i przygotować śniadanie dla ancymona. Żeby miała jeszcze więcej sił na psoty. 

Dzień będzie na pewno dobry, bo mama zobaczyła najpiękniejszy Luśkowy uśmiech na świecie!
Siostra szczeniaczka uczniaczka.....ulubiona o poranku i jak pięknie i głośno się z nią śiewa.

Bateryjki się wyczerpały.


Prosty tort z truskawkami, bitą śmietaną i czekoladą

$
0
0
 W prostocie siła. Tym razem miało być bez tony masy cukrowej i wymyślnych ozdób. Dlatego też ten tort jest wybitnym, klasycznym połączeniem smaków, które gwarantuje sukces. Lekki biszkopt jest przełożony bitą śmietaną, truskawkami i brzoskwiniami. Wierzch oblany został rozpuszczoną czekoladą mleczną i obłożony jeszcze większą ilością truskawek, brzoskwiń i dla dodania koloru świeżymi liśćmi mięty. Aż ślinka mi ciekła gdy go robiłam. Niestety trzeba było się powstrzymać, bo tort miał uświetnić przyjęcie z okazji chrztu jednego małego gagatka.

410. Tarta migdałowa z truskawkami i brzoskwiniami

$
0
0
 Już są. Pod Halą Mirowską są pierwsze truskawki w tym sezonie. Co prawda jeszcze to nie są nasze i nie z gruntu, ale i tak cieszą oko. Ja wiem, że teraz to technologia uprawy jest kosmiczna i nawet w środku zimy można świeże truskawki dostać. Jednak to nie to samo letnia truskaweczka, zerwana prosto z krzaka i lekko otarta o portki, żeby oczyścić ją z gleby. Te wszystkie smakowite odmiany 'Marmolada', 'Honeoye', 'Senga sengana', 'Florence'. W sezonie mogłabym jeść na śniadanie, obiad i kolację i jeszcze pewnie deser jakiś bym dorzuciła, z truskawkami oczywiście.
Ponoć Japończycy uważają truskawkę za owoc doskonały. Tylko nie mogą zrozumieć dlaczego tak ją masakrujemy robiąc z niej kompot.No cóż, ja się starałam nie przeprowadzić masakry, tylko jeszcze podbić słodycz dodając truskawki do tarty migdałowej z brzoskwiniami. Pomysł na tartę zaczerpnięty ze smakowitych warsztatów z Andrzejem Polanem.
Idealna tarta na wiosenny deser. 

TARTA MIGDAŁOWA Z BRZOSKWINIAMI I TRUSKAWKAMI:
CIASTO:

-1 szklanka maki
-1/4 szklanki cukru
-szczypta soli
-1 żółtko
-100g zimnego masła
-łyżeczka śmietany 18% 
 
NADZIENIE MIGDAŁOWE:
-3 jajka
-150g migdałów
-3 łyżki cukru trzcinowego
- ok. 50 roztopionego masła

OWOCE:
-garść truskawek
-kilka brzoskwiń

1.Zagnieść w miarę szybko ciasto ze wszystkich podanych składników-nie powinno się kleić do rąk. Zawinąć je w kawałek folii spożywczej i włożyć na pół godziny do lodówki. Po tym czasie wyjąć i wysypać ciasto do formy do tarty o średnicy około 26cm, ugnieść palcami ciasto w miarę równomiernie. Nakłuć ciasto widelcem, wyłożyć pergaminem i wysypać suchym grochem lub fasolą (żeby nie urosło). Piec w piekarniku rozgrzanym do 180st, przez około 20 minut.

 2. Migdały zmielić na mączkę. Białka oddzielić od żółtek i ubić na sztywną pianę. Stopniowo do piany dodawać cukier, następnie migdały, a na końcu masło. Nadzienie migdałowe wylać na podpieczony spód.

3. Truskawki jeśli są duże przekroić na połówki, brzoskwinie pokroić na plasterki. Ułożyć je równomiernie na nadzieniu migdałowym. Tak przygotowaną tartę wstawić do piekarnika rozgrzanego do 170st, na około 30 minut. Gdy tylko nieco ostygnie można już jeść.

SMACZNEGO!




411. Pesto z pokrzyw z makaronem i serem korycińskim, obiad na wiosenny detoks

$
0
0
 Pierwszy raz o tym, że pokrzywy można jeść, powiedział mi pewien Gruzin parę lat temu. Twierdził, że w Gruzji, na wiosnę wszyscy zajadają się pyszną sałatką z pokrzyw. Ale że jak? Że co? Ten chwaścior paskudny, którym obrywałam po gołych łydkach od braci ma być smaczny? W moim małym rozumku to nie do końca mogło się pomieścić. Jednak ponieważ ów Gruzin jednocześnie zrobił pyszną sałatkę z orzechów włoskich, chaczapuri, grillowanego bakłażana z granatem i parę innych pyszności, o których nie śniło się filozofom to pomyślałam, że jednak na jedzeniu się zna. Znaczy pokrzywy też trzeba spróbować, bo może faktycznie okaże się jadalna.
Do tego pokrzywa to kopalnia zdrowia i pomaga w oczyszczani organizmu. Jednym słowem, tej wiosny gdy staram się na powrót stać się laską, pokrzywa musiała znaleźć się również w mojej kuchni. W naszym lesie na działce akurat pokrzywy mają się dobrze, więc towaru mi nie zabraknie.
Na początku postarałam się o łagodną formę, która nie przerazi pozostałych domowników, czyli zmiksowałam ją żeby nie było widać co się je. Tak właśnie powstało pesto z pokrzyw, które dodałam do pełnoziarnistego makaronu i okrasiłam serem korycińskim. Zdrowie na talerzu.

PESTO Z POKRZYW Z MAKARONEM I SEREM KORYCIŃSKIM
(proporcje są przewidziane dla 2 osób)
-spory pęczek młodych pokrzyw
-pół pęczka natki pietruszki
-3 łyżki ziaren słonecznika
-2 łyżki startego parmezanu
-2 ząbki czosnku
-oliwa
-sól, pieprz

-ok. 100g sera korycińskiego
-ok. 200g makaronu spaghetti

1.Pokrzywy dokładnie umyć.Ziarna słonecznika uprażyć na suchej patelni. Zmiksować ze wszystkimi pozostałymi składnikami pesto (pokrzywa jest dosyć "suchą" rośliną więc albo trzeba dolać całkiem spory chlust oliwy albo dodać nieco wody). 

2. Makaron ugotować al dente, w mocno osolonej wodzie. Do gorącego makaronu dodać pesto z pokrzyw i pokruszony ser. Całość dokładnie wymieszać i od razu podawać. 
SMACZNEGO!


Biblioteka mojego malucha

$
0
0
 Wczoraj był Światowy Dzień Książki i Praw Autorskich. Ponieważ dobre nawyki trzeba wpajać od maleńkości, to o bibliotekę Luśki zaczęłam dbać gdy ta była jeszcze w brzuchu. Systematycznie zbiór lektur się powiększa. Cieszy mnie, że Lucy lubi gdy jej czytam, lubi też sama oglądać książki. Niestety czasem książki nie wytrzymują tego zainteresowania. Ale nic to...grunt, że Luśka lubi bardzo się wgryźć w lektury (i to całkiem dosłownie czasem). 
Poniżej kilka pozycji, które lubimy oglądać, przeglądać lub czytać. 

RÓŻNIMISIE-Agata Królak
Na twardych stronach, które wytrzymają zainteresowanie małych łapek, ukrywają się różne sympatyczne misie. Misie wdzięcznie pokazują, jak można się od siebie różnić. Są więc misie pracowite i leniwe, grube i chude, odważne i bojaźliwe. Misie pozwolą oswoić się z tym, że nie każdy musi być taki sam. 
BAJKI MISIA FISIA-Wojciech Bonowicz (z rysunkami Bartka Waglewskiego)
Miś-Fiś jest sympatycznym nieco nieporadnym misiem, o małym rozumku, który nie do końca ogarnia otaczającą go rzeczywistość. Zauważa dużo rzeczy, a to krasnoludka który schował się w brodzie króla, a to głodnego lwa, a to drzewo rosnące nad przepaścią. Patrzy i opowiada króciutkie historyjki. Historyjki są nieco abstrakcyjne, czasem się wydają nieco smutne, ale i tak są bardzo sympatyczne. 
UŚMIECH DLA ŻABKI-Przemysław Wechterowicz (z rysunkami Emilii Dziubak)
Przyznaję, że przy tej książce ryczę jak głupia. Mała Żabka tęskni za mamą, gdy ta jest w pracy. Mama wyczuwa, że coś się dzieje i przez sympatyczne zwierzątka posyła swojej małej córeczce uśmiech. Każdy z posłańców ma od razu lepszy humor, a i mała Żabka też staje się weselsza. Przepiękne ilustracje Emilii Dziubak jeszcze podkreślają piękno tej bajki. 
Ten sam duet stworzył równie piękne "Proszę mnie przytulić".

TRÓJKOWE GAWĘDY DOKTORA KRUSZEWICZA-Andrzej Kruszewicz
Doktor Kruszewicz, czyli aktualny dyrektor warszawskiego ZOO, jak również idol mojego taty, na antenie radiowej 3 opowiada swoje gawędy o ptakach i ich zwyczajach. "Gawędy" to ich papierowa wersja, z załączonymi dodatkowo płytami z wersji radiowych. Każda gawęda jest o innym gatunku, lub zwyczaju ptactwa. Opowiedziane lekko i z humorem, okraszone anegdotkami z życia Kruszewicza. Dla młodego miłośnika przyrody idealne do posłuchania na dobranoc. 

PSZCZOŁY-Piotr Socha
Solidne kompendium wiedzy o pszczołach. Piękne ryciny przybliżają nas fascynującego świata pszczół, a tekst jest fachowy i pełen wiedzy. Przyznaję bez bicia, że chociaż o pszczołach uczyłam się między innymi na studiach to wielu ciekawostek nie znałam. Zarówno rodzice jak i dzieci dowiedzą się wielu ciekawych rzeczy. A maluchy jak Lucy na pewno będą zafascynowane ilustracjami. Luśka bardzo lubi przewracać kolejne strony i oglądać pszczoły i te które są robotnicami i królową i trutnie.

412. Lemoniada z pokrzyw

$
0
0
 Wodę i kawę piję namiętnie w ilościach hurtowych. Jedno jest zdrowe, drugie może trochę mniej, ale bez kawy byłoby mi bardzo źle w życiu. Za słodkimi, gazowanymi napojami jakoś wybitnie nie przepadam. Chociaż czasem coś podpiję Miśkowi gdy ten sobie przyniesie butelkę colki albo innego ulepka słodkiego. Jednak ponieważ obydwoje tej wiosny poczuliśmy zew zdrowia i staramy się nieco przeobrazić (liczę że zmienię się z Fiony w wersji ogrowej w tą księżniczkową), kombinuję z napojami własnej roboty. Tak właśnie powstała lemoniada pokrzywowa. Może nie ma zbyt powalającego koloru, to jednak zielsko jest, ale nadrabia smakiem i zdrowiem w szklaneczce. Dzięki dodatkowi imbiru i cytryny ma bardzo orzeźwiający smak. W cieplejsze dni na pewno zagości na naszym stole. 

LEMONIADA Z POKRZYW:
-pęczek młodych pokrzyw
-kawałek ok. 1-2 cm świeżego imbiru
-cytryna
-ewentualnie łyżka miodu
-2 szklanki wrzątku
-woda gazowana

Pokrzywy dokładnie umyć i jeśli są długie porwać na mniejsze kawałki. Zalać je wrzątkiem, dodać imbir i ewentualnie miód jeśli lubimy słodsze napoje. Odstawić całość, aż przestygnie. 
Przestudzony napar przelać przez sitko, jeśli ktoś nie chce pływających liści. Do naparu dodać pokrojoną w plasterki cytrynę i dopełnić 3-4 szklankami wody gazowanej. 

SMACZNEGO!

Viewing all 667 articles
Browse latest View live