Placki z kiszonej kapusty to taka przekąska dosyć zaskakująca. Placuszki nie grzeszą urodą niestety. Większość ludzi robi mocno zdziwioną minę na hasło głównego składnika. Niech się dziwią, niech wybrzydzają, grymaszą. Kręcić nosem mogą nawet wszyscy, grunt że moje dziecko rozsmakowało się w tych placuszkach. A ponieważ kiszonki to kopalnia zdrowia, to wejdą do naszego repertuaru na stałe.
Tonący brzytwy się chwyta....chyba żeby się tą brzytwą pochlastać. Matka polka wielbiąca kiszonki postanowiła wrócić na tory konwencjonalnej kariery. W końcu pisklak w swoim żłobku zakochany, hajsy z nieba nie chcą lecieć, a tu marzy się kolejna podróż w jakieś miłe miejsce. W kontekście ostatnich temperatur i odmrażania sobie odwłoka, to ta podróż marzy się gdzieś w bardziej przyjazny klimat.
Praca marzeń się znalazła, motywacja też została wygrzebana z mroków zakamarków. Nawet pudełeczka na obiadki w różnych rozmiarach i kształtach już czekały w gotowości by rozpocząć moją wersję diety pudełkowej. I już wszystko było gotowe i miałam ja wędrować ku świetlanej przyszłości, tylko....rotawirus przywędrował wcześniej i ściął z nóg Lucy. Wymęczony, wymizerowany pisklak głównie przytulał się do mamy. Toteż mama przełożyła start kariery na kilka dni później.
Lusik odżył i mogliśmy powędrować do żłobka. Mama spakowała swoje kredki, temperówki i worek z muchomorkiem i udała się do swojej placówki opiekuńczej. Jeden dzień popracowałam. Drugiego chciałam umrzeć, bo okazało się że rotawirus jednak nie pożegnał się z nami ino zmienił lokatora. Także brałam udział w akcji oddaję tobie co kryję w sobie. Ponieważ drugiego dnia w pracy to jednak trochę głupio dzwonić, że się jest chorym to się jakoś dowlokłam. Głównie po to by docenić kolor płytek w łazience firmowej. Gustowne, nie powiem. Na całe szczęście to był piątek. Przez weekend wszyscy jakoś pozbierali się do kupy, jakoś ogarnęli i w poniedziałkowy poranek znowu wędrowałyśmy w stronę żłobka. Banana miałam na facjacie bo nawet udało się zebrać na czas i spóźnienia żadnego nie było. Nawet korki mnie jakoś ominęły. Wszystko pięknie....do czasu telefonu. Zdążyłam dojechać do pracy, ale nawet jeszcze komputera nie włączyłam gdy się okazało że czas wracać, bo dziecię ma stan podgorączkowy. Także ten....medalu dla pracownika roku to mi chyba nie przyznają. A jeszcze nawet tydzień nie minął.
Jedzcie więc kiszonki garściami. Na przednówku trzeba jakoś przetrwać ciężki czas.Ukręćcie więc ciasto, posiekajcie kapustę i zajadajcie na zdrowie.
PLACKI Z KISZONEJ KAPUSTY:
-ok. 300g kiszonej kapusty (kiszonej a nie kwaszonej)
-ok. szklanka mąki pszennej lub żytniej razowej
-1 jajko
-1 szklanka mleka
-sól, pieprz, łyżeczka cząbru, łyżeczka papryki wędzonej
-olej
1. Kapustę bardzo mocno odcisnąć. Posiekać ją poźniej w miarę drobno.
2. Wymieszać ze sobą jajko, mleko, mąkę i przyprawy, tak żeby powstało ciasto prawie jak naleśnikowe. Wrzucić do niego posiekaną kapustę i całość dobrze wymieszać.
3. Na patelni rozgrzać spory chlust oleju rzepakowego. Nakładać niewielkie placuszki i lekko je spłaszczyć. Smażyć po 2-3 minuty z obu stron, aż będą ładnie zarumienione. Tak przygotowane placki z kapusty kiszonej położyć na talerzu wyłożonym papierowym ręcznikiem, żeby odsączyć nadmiar tłuszczu.
Najlepiej smakują jeszcze ciepłe podane z kwaśną śmietaną lub sosem czosnkowym.
SMACZNEGO!
ps. te placuszki bardzo posmakowały nie tylko Lucy ale też mojemu tacie. W krótkich żołnierskich słowach wyjaśnił mi, że do tej pory to w zasadzie jakieś dziwolągi gotowałam i dopiero te placki mu smakują. Wsparcie rodziny w tym co robimy jest bezcenne.
Tonący brzytwy się chwyta....chyba żeby się tą brzytwą pochlastać. Matka polka wielbiąca kiszonki postanowiła wrócić na tory konwencjonalnej kariery. W końcu pisklak w swoim żłobku zakochany, hajsy z nieba nie chcą lecieć, a tu marzy się kolejna podróż w jakieś miłe miejsce. W kontekście ostatnich temperatur i odmrażania sobie odwłoka, to ta podróż marzy się gdzieś w bardziej przyjazny klimat.
Praca marzeń się znalazła, motywacja też została wygrzebana z mroków zakamarków. Nawet pudełeczka na obiadki w różnych rozmiarach i kształtach już czekały w gotowości by rozpocząć moją wersję diety pudełkowej. I już wszystko było gotowe i miałam ja wędrować ku świetlanej przyszłości, tylko....rotawirus przywędrował wcześniej i ściął z nóg Lucy. Wymęczony, wymizerowany pisklak głównie przytulał się do mamy. Toteż mama przełożyła start kariery na kilka dni później.
Lusik odżył i mogliśmy powędrować do żłobka. Mama spakowała swoje kredki, temperówki i worek z muchomorkiem i udała się do swojej placówki opiekuńczej. Jeden dzień popracowałam. Drugiego chciałam umrzeć, bo okazało się że rotawirus jednak nie pożegnał się z nami ino zmienił lokatora. Także brałam udział w akcji oddaję tobie co kryję w sobie. Ponieważ drugiego dnia w pracy to jednak trochę głupio dzwonić, że się jest chorym to się jakoś dowlokłam. Głównie po to by docenić kolor płytek w łazience firmowej. Gustowne, nie powiem. Na całe szczęście to był piątek. Przez weekend wszyscy jakoś pozbierali się do kupy, jakoś ogarnęli i w poniedziałkowy poranek znowu wędrowałyśmy w stronę żłobka. Banana miałam na facjacie bo nawet udało się zebrać na czas i spóźnienia żadnego nie było. Nawet korki mnie jakoś ominęły. Wszystko pięknie....do czasu telefonu. Zdążyłam dojechać do pracy, ale nawet jeszcze komputera nie włączyłam gdy się okazało że czas wracać, bo dziecię ma stan podgorączkowy. Także ten....medalu dla pracownika roku to mi chyba nie przyznają. A jeszcze nawet tydzień nie minął.
Jedzcie więc kiszonki garściami. Na przednówku trzeba jakoś przetrwać ciężki czas.Ukręćcie więc ciasto, posiekajcie kapustę i zajadajcie na zdrowie.
PLACKI Z KISZONEJ KAPUSTY:
-ok. 300g kiszonej kapusty (kiszonej a nie kwaszonej)
-ok. szklanka mąki pszennej lub żytniej razowej
-1 jajko
-1 szklanka mleka
-sól, pieprz, łyżeczka cząbru, łyżeczka papryki wędzonej
-olej
1. Kapustę bardzo mocno odcisnąć. Posiekać ją poźniej w miarę drobno.
2. Wymieszać ze sobą jajko, mleko, mąkę i przyprawy, tak żeby powstało ciasto prawie jak naleśnikowe. Wrzucić do niego posiekaną kapustę i całość dobrze wymieszać.
3. Na patelni rozgrzać spory chlust oleju rzepakowego. Nakładać niewielkie placuszki i lekko je spłaszczyć. Smażyć po 2-3 minuty z obu stron, aż będą ładnie zarumienione. Tak przygotowane placki z kapusty kiszonej położyć na talerzu wyłożonym papierowym ręcznikiem, żeby odsączyć nadmiar tłuszczu.
Najlepiej smakują jeszcze ciepłe podane z kwaśną śmietaną lub sosem czosnkowym.
SMACZNEGO!
ps. te placuszki bardzo posmakowały nie tylko Lucy ale też mojemu tacie. W krótkich żołnierskich słowach wyjaśnił mi, że do tej pory to w zasadzie jakieś dziwolągi gotowałam i dopiero te placki mu smakują. Wsparcie rodziny w tym co robimy jest bezcenne.