W idealnym świecie, rano świergolą ptaszęta za oknem. Budzi nas aromat kawy, którą właśnie zaparzył ukochany. Dziecię gaworzy radośnie, bawiąc się grzeczniutko z kotkiem. Motylki fruwają, a świat jest piękny. Jest czas na pracę, na wspólne gotowanie, na kreatywne zabawy z dzieckiem, nawet jest czas na sprzątanie i upiększanie świata wokół siebie.
No cóż, u nas jest huragan, zawierucha i żywioł, któremu po prostu staram się nadać w miarę pożądany kierunek. Ile razy zrobię sobie listę rzeczy do zrobienia na dany dzień (ponoć to pomaga), tyle razy się wkurzam, bo nijak nie idzie mi wykonać zaplanowanych prac. Ostatnio zaplanowałam sobie długą zabawę naszym ulubionym placu zabaw, potem zakupy pod Halą Mirowską, bo przecież zaraz truskawki się skończą, więc trzeba korzystać póki są. Dzień zakończyć miały odwiedziny u dziadków i spokojny spacer do domu.
Taki był plan. Plan niestety nie przewidział przedłużenia drzemki o 3 godziny, a potem to już szybko szybko bo bazarek się będzie zwijał. Plan nie przewidział również, że plac zabaw na który idziemy został zdemolowany w czasie ostatniej wichury i jest zamknięty. Plan nie przewidział ogromnej rozpaczy Luśki, która widzi swoją ulubioną zjeżdżalnię, a matka okrutna nie pozwala na nią iść więc trzeba było się rozpłakać głośno, żeby w całym parku nas słyszeli. Plan wreszcie nie przewidział, że nie mam kobiałki na truskawki i muszę je bestialsko zapakować w reklamówkę. A truskawki nie lubią być tak bezdusznie traktowane i w takich momentach się czasem puszczają. Kiedy doszłam do domu z Luśką, przedstawiającą sobą obraz nędzy i rozpaczy, uczepioną mojej szyi, w jednej ręce trzymającą nieszczęsne truskawki i pchającą siłą woli wózek, pot płynął mi po tyłku wodospadem. Marmolada, która powstała z truskawek nadawała się już tylko do przerobienia na sok/nalewkę/dżem albo wrzucenia do ciasta, żeby tylko nie patrzeć na ich masakrę. Więc resztką sił upiekłam między innymi pyszne ciasto jogurtowe z truskawkami. Pyszne bardzo i proste też.
Ale....to niestety nie koniec tej historii. Część truskawek mimo wszystko musiałam wyrzucić, lajf is brutal.
Rano nie obudził mnie aromat świeżo zaparzonej kawy, tylko zapach lekko fermentujących owoców i mokre coś wpychane mi do oka. Moje kochane dziecię wstało o jakiejś nieludzkiej porze, bawiło się grzecznie, aż wpadło na pomysł zobaczenia co tam ciekawego w koszu na śmieci słychać. A że na wierzchu wszystkich śmieci zobaczyła truskawki, przeraziła się marnowaniem jedzenia. Postanowiła mamusię nakarmić, kochany berbeć. Wzięła więc te lekko rozmaślone truskaweczki i przyniosła do sypialni. A że rączkę ma nieco niewprawną to jakaś truskawka upadła i się wkleiła w prześcieradło, jakaś się rozmaśliła na podłodze, a resztą postanowiła mnie nakarmić. Na szczęście trafiła tylko w oko a nie w paszczę. Lucynka moja wspaniała, kochana stara się bardzo żeby mamusia się nie nudziła.
Tak po takim dni i poranku dnia następnego mam w głębokim poważaniu dietę i zdrowe odżywianie. Dlatego też znajdziecie w tym cieście gluten, tłuszcz, nabiał, biały cukier i całe zło tego świata :)
UCIERANE CIASTO Z JOGURTEM I TRUSKAWKAMI:
-2 szklanki mąki pszennej
-duże opakowanie gęstego jogurtu naturalnego(ok. 350 ml)
-pół szklanki cukru
-2 jajka
-2 łyżeczki sody oczyszczonej
-50g roztopionego masła
-duży chlust esencji waniliowej
-2-3 garście truskawek
-ewentualnie cukier puder do posypania ciasta
Jajka utrzeć na puszystą masę z cukrem i esencją waniliową. Cały czas mieszając dodać jogurt i roztopione masło. Delikatnie wmieszać do ciasta przesianą mąkę razem z sodą. Nie mieszać za długo, tylko do połączenia się składników, mogą zostać grudki. Ciasto przelać do przygotowanej blaszki (u nas to była szeroka keksówka), a na wierzchu ułożyć przygotowane truskawki. Jeśli truskawki są duże przekroić je na połówki lub ćwiartki. Ciasto włożyć do piekarnika rozgrzanego do 180st, na około 40 minut. Ostudzone ciasto warto posypać cukrem pudrem.
SMACZNEGO!
No cóż, u nas jest huragan, zawierucha i żywioł, któremu po prostu staram się nadać w miarę pożądany kierunek. Ile razy zrobię sobie listę rzeczy do zrobienia na dany dzień (ponoć to pomaga), tyle razy się wkurzam, bo nijak nie idzie mi wykonać zaplanowanych prac. Ostatnio zaplanowałam sobie długą zabawę naszym ulubionym placu zabaw, potem zakupy pod Halą Mirowską, bo przecież zaraz truskawki się skończą, więc trzeba korzystać póki są. Dzień zakończyć miały odwiedziny u dziadków i spokojny spacer do domu.
Taki był plan. Plan niestety nie przewidział przedłużenia drzemki o 3 godziny, a potem to już szybko szybko bo bazarek się będzie zwijał. Plan nie przewidział również, że plac zabaw na który idziemy został zdemolowany w czasie ostatniej wichury i jest zamknięty. Plan nie przewidział ogromnej rozpaczy Luśki, która widzi swoją ulubioną zjeżdżalnię, a matka okrutna nie pozwala na nią iść więc trzeba było się rozpłakać głośno, żeby w całym parku nas słyszeli. Plan wreszcie nie przewidział, że nie mam kobiałki na truskawki i muszę je bestialsko zapakować w reklamówkę. A truskawki nie lubią być tak bezdusznie traktowane i w takich momentach się czasem puszczają. Kiedy doszłam do domu z Luśką, przedstawiającą sobą obraz nędzy i rozpaczy, uczepioną mojej szyi, w jednej ręce trzymającą nieszczęsne truskawki i pchającą siłą woli wózek, pot płynął mi po tyłku wodospadem. Marmolada, która powstała z truskawek nadawała się już tylko do przerobienia na sok/nalewkę/dżem albo wrzucenia do ciasta, żeby tylko nie patrzeć na ich masakrę. Więc resztką sił upiekłam między innymi pyszne ciasto jogurtowe z truskawkami. Pyszne bardzo i proste też.
Ale....to niestety nie koniec tej historii. Część truskawek mimo wszystko musiałam wyrzucić, lajf is brutal.
Rano nie obudził mnie aromat świeżo zaparzonej kawy, tylko zapach lekko fermentujących owoców i mokre coś wpychane mi do oka. Moje kochane dziecię wstało o jakiejś nieludzkiej porze, bawiło się grzecznie, aż wpadło na pomysł zobaczenia co tam ciekawego w koszu na śmieci słychać. A że na wierzchu wszystkich śmieci zobaczyła truskawki, przeraziła się marnowaniem jedzenia. Postanowiła mamusię nakarmić, kochany berbeć. Wzięła więc te lekko rozmaślone truskaweczki i przyniosła do sypialni. A że rączkę ma nieco niewprawną to jakaś truskawka upadła i się wkleiła w prześcieradło, jakaś się rozmaśliła na podłodze, a resztą postanowiła mnie nakarmić. Na szczęście trafiła tylko w oko a nie w paszczę. Lucynka moja wspaniała, kochana stara się bardzo żeby mamusia się nie nudziła.
Tak po takim dni i poranku dnia następnego mam w głębokim poważaniu dietę i zdrowe odżywianie. Dlatego też znajdziecie w tym cieście gluten, tłuszcz, nabiał, biały cukier i całe zło tego świata :)
UCIERANE CIASTO Z JOGURTEM I TRUSKAWKAMI:
-2 szklanki mąki pszennej
-duże opakowanie gęstego jogurtu naturalnego(ok. 350 ml)
-pół szklanki cukru
-2 jajka
-2 łyżeczki sody oczyszczonej
-50g roztopionego masła
-duży chlust esencji waniliowej
-2-3 garście truskawek
-ewentualnie cukier puder do posypania ciasta
Jajka utrzeć na puszystą masę z cukrem i esencją waniliową. Cały czas mieszając dodać jogurt i roztopione masło. Delikatnie wmieszać do ciasta przesianą mąkę razem z sodą. Nie mieszać za długo, tylko do połączenia się składników, mogą zostać grudki. Ciasto przelać do przygotowanej blaszki (u nas to była szeroka keksówka), a na wierzchu ułożyć przygotowane truskawki. Jeśli truskawki są duże przekroić je na połówki lub ćwiartki. Ciasto włożyć do piekarnika rozgrzanego do 180st, na około 40 minut. Ostudzone ciasto warto posypać cukrem pudrem.
SMACZNEGO!


