Quantcast
Channel: Kuchnia Pysznościowa- blog kulinarny
Viewing all articles
Browse latest Browse all 667

A czy Ty wpuszczasz dziecko do kuchni?

$
0
0
Czasem drżę, że za głośno otworzyłam szufladę, albo młynek do kawy zbytnio hałasuję. Stoję i nasłuchuję czy zaraz usłyszę tupot małych stóp i radosny okrzyk "pomogę ci!". Każda matka to chyba zna. Mały gałgan wpada do kuchni i zaczyna się zabawa. Mąka leci intensywniej niż śnieg tegorocznej zimy, garnki wygrywają jakieś rockowe piosenki głośniej niż zespół ubzdryngolonych gwiazd muzyki, ukochane kubeczki matki tłuką się w tempie który nawet ciebie przyprawia o zawrót głowy. Jednym słowem zazwyczaj jest pot, krew i łzy. I lekko zaciśnięte zęby próbujące nie zagryźć własnego pisklaka, cedzące jednocześnie "kochanie, błagam nie rusz tych jajek, one nie są z gumy, mamusia zaraz wybuchnie jeśli jeszcze jedno jajo spadnie na ziemię". 

Nie jest łatwo. Umówmy się, zazwyczaj jest nawet trudno. Składników idzie 3 razy więcej niż normalnie, bo coś się zje, wyleje, stłucze, albo wysmaruje kota. Często kończy się na jakiejś lampce wina, albo całym dzbanku melisy wypitym dla ukojenia nerwów. Często pisklak musi trafić po wspólnym gotowaniu pod opiekę taty lub babci, bo inaczej zachodziłaby obawa że mamunia trafi do pokoju bez klamek ubrana w gustowny kaftanik. Często też następstwem wspólnego gotowania jest konieczność odwiedzenia szwedzkiej sieciówki z wyposażeniem domu, bo nagle nie macie na czym zjeść obiadu a kawę przygotowujesz sobie w słoiku po musztardzie. 

Mimo wszystko warto. Widzę ile uśmiechu na pysiu Luśkowym wywołuje możliwość wałkowania ciasta prawdziwym wałkiem. Jak przebiera nogami na hasło, że będzie pomagać babci kręcić maszynką, żeby zrobić ciastka. Swoją drogą ciastka z maszynki do mięsa to jeden z tych smaków dzieciństwa, który obowiązkowo trzeba przygotowywać z babcią. 

Lucy ma swoją drewnianą kuchnię, z zestawem garnków i pluszowych warzyw. Lubi urządzać przyjęcia i gotować marchewkę, albo jajecznicę z marchewką (ach te nowoczesne połączenia smaków), ale duma z niej kipi kiedy woła że mam jej zrobić zdjęcia z własnoręcznie udekorowanymi ciastkami. 

Rodzice, kupcie sobie zapas wina, dobrego mopa i schowajcie drogocenny zestaw porcelany odziedziczony po babci. Wpuśćcie  dzieciaki do kuchni...a jest szansa, że niedługo same ulepią wam pierogi na obiad i udekorują tort na urodziny.



 Ci, którzy zaglądają na mój Instagram (tutaj znajdziecie mój profil), wiedzą że w zeszłym tygodniu piekłam muffinki razem z całą bandą kolegów i koleżanek Lucy ze żłobka. Nogi trzęsły mi się jak galareta. W końcu jeden huragan w kuchni wywołuje u mnie lekki ból głowy, a co dopiero ponad dwudziestka harpaganów. 
Maluchy zafascynowane przesypywały mąkę i cukier do miski, wlewały kefir do mieszanki. Pełne skupienia układały maliny w foremkach, a gdy muffiny były już gotowe zdobiliśmy je cukrowymi ozdobami. Z wielkim nabożeństwem w oczach oglądały zestaw moich gadżetów kulinarnych. Pan trzepaczka zdaje się zyskał ich uznanie.
Starszaki, nieco bardziej doświadczone w kuchennych pracach, same odmierzały składniki, mieszały wszystko i nakłady ciasto do foremek. A jak już muffinki były gotowe to dopiero zaszaleliśmy. Kolorowe kremy i lukry, posypki, motylki, kwiatuszki, były też cukrowe serduszka ale Lucy je wszystkie zgarnęła dla siebie i podzieliła się tylko z przyjaciółką Hanią. Kilka koszulek się ubrudziło, kilka muffinki się zgniotło w ciekawskich łapkach, kleksy z kremu niekiedy przewyższały wielkością same babeczki, a ciocie miały zdecydowanie więcej sprzątania niż normalnie. 
Ale dzieciakom się podobało, a ja zostałam żłobkową celebrytką. Przez kilka dni jak tylko pojawiałam się w żłobku to widziałam uśmiechnięte buźki na mój widok. Może Pudelek o tym nie napisze, ale było warto.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 667